sobota, 29 grudnia 2018

Łyżwy i to co po łyżwach


Łyżwy i to co po łyżwach.... Dziś po świąteznej długiej przerwie od nic nie robienia tylko siedzenia przy stole i zajadania się świątecznym jedzeniem i odwiedzaniem rodziny i znajomych i znów zajadania się wszystkim co tak tuczy, postanowiliśmy się wybrać z całą rodziną na łyżwy, które od paru dni są czynne na nowo powstałym lodowisku przy stadionie miejskim. Jest to coś nowego w naszym małym mieście i liczyliśmy się z tym że ludzi może od groma. Także dzień sobie zaplanowaliśmy łądnie. Rano zjedliśmy pyszną jajecznice, po jajecznicy dzieci zjadły ciasta pełnoziarniste, udaliśmy się do kościoła, po kościele jeszcze raz wzieliśmy dzieci na rynek nasz trójkątny, które są tylko takie trzy w Europie, na świecie nie wiem ile takich jest. Dzieci znowu chciały sobie porobić jakieś zdjęcia przy choince , przy mikołaju i przy aniołkach. Po tym udaliśmy się na lodowisko, ludzi było trochę, ale nie aż tak dużo jak się spodzielawliśmy. Wypożyczyliśmy sobie z żoną łyżwy, dzieci miały swoje łyżworolki, w których zmieniłem tylko płozy na takie jak od łyżwech. Jeszcze przed wejściem na lodowisko, dzieci wzieły sobie po garści draży od Dr Gerarda, już chyba nie muszę wspominać jak im smakują słodycze od Dr Gerarda. Na lodowski spędziliśmy 45 min , na tyle pozwala regulamin lodowiska. Po dość intesywnej zabawie, każdy już był zmęczony i marzył aby coś zjeść. Udaliśmy się wieć do dziadków, na popołudniową kawkę. Dziadki przygotowali pierniki, pryncypałki – wafelki w czekoladzie, oraz nowość ciasta Ghosters o smaku serowym lub keczupowym Dr Gerarda, dzieci były zadowolone z takiego popołudnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz