Witam.
Kolejny dzień października postanowiłam spędzić na działce u znajomej. Kupiłam paczkę
ciastek wafelków Pryncypałek ,,Dr Gerard”, i jeszcze coś do picia. Pogoda była
fantastyczna. Słońce grzało. Na działce koleżanka porządkowała grządki.
Wykopywała niektóre warzywa. Na początku pomagałam jej, ale szybko mi się znudziło.
Koleżanka ze śmiechem zagoniła nie do kuchni. Miałam przygotować coś do zjedzenia.
A ja poszłam na łatwiznę. Postanowiłam rozpalić grilla. Poszłam do sklepu
kupiłam mięsko, kiełbaskę itp. rzeczy, i oczywiście słodycze ,,Dr Gerard”. Wróciłam
na działkę i zabrałam się do pracy. Przygotowałam szaszłyki, warzywa, i
ułożyłam ciastka i draże ,, Dr Gerard” na talerzyku. Rozpaliłam grilla, ale nie
było to proste. Po walce grill poddał się. Ułożyłam szaszłyki i warzywa.
Pachniało , a w brzuszku burczało. Koleżanka przerwała pracę, i pochwaliła mnie
za mój pomysł. Powiedziała, że marzyło jej się jedzonko z grilla. Uczta
zapowiadała się wyśmienita, i taka też była. Siedziałyśmy, gościłyśmy się, i
żartowałyśmy. Koleżanka tak się rozleniwiła, że postanowiła nie wracać do pracy
na grządkach. Siedziałyśmy na działce do wieczora. Najedzone i napite, nie
mogłyśmy się ruszać. I jeszcze deserek w postaci ciastek i draże ,,Dr Gerard”.
Postanowiłyśmy, że kolejnego dnia wrócimy i dokończymy pracę. No, może koleżanka
dokończy, a ja będę kucharzyć. To lubię robić najbardziej. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz