piątek, 16 kwietnia 2021

Miejsce w czasie

Powietrze z rana było rześkie, ale przyjemne. Promienie słońca biły jasnością i rozgrzewały wszystko to, co napotkały i wszędzie gdzie były w stanie dotrzeć. Marek wstał jeszcze przed wschodem świetlnej planety, z humorem tak fantastycznym, jakiego jeszcze nie miał tego roku. Spieszył się tak bardzo, że prawie biegał po całym domu. Chciałby już tam być i cieszyć się swoimi owadami. Wpadł jeszcze na pomysł, że weźmie ze sobą blender akumulatorowy, to po drodze zrobi jakieś zakupy i uszykuje sobie smaczny koktajl. Denerwował się, gdyż nie mógł znaleźć owego urządzenia, lecz ponieważ w przyrodzie nic nie ginie, to niespodziewanie znalazł go w… bagażniku samochodu. Do upragnionego miejsca ciszy i spokoju, gdzie na szczycie pogórza usytuowana ona właśnie jest, ma on dwie drogi. Zazwyczaj wybiera tę dłuższą, która ma około 30 km, ale jest szybsza i bezpieczniejsza. Ze względu na pośpiech, tego dnia również wybrał tę dłuższą, szybszą i bezpieczniejszą drogę. W porach od maja do października, prawie zawsze wraca do domu tą krótszą drogą, która ma to do siebie, że jest niezwykle malownicza. Przeważnie zjeżdża nią bardzo powoli, nasycając się tymi kolorowymi widokami natury. O tej porze, na koniec marca, nie ma jeszcze takich kolorowych widoków, choć gołym okiem widać, że przyroda budzi się do życia. Marek zajechał przed sklepik, w którym zawsze zaopatruje się kiedy zmierza dna swoją zaciszną łąkę. Już w drzwiach wydał radosny powitalny okrzyk właścicielowi. Dokonał tam drobnych zakupów – pieczywo, masło, jakiś nabiał… A dla podniebienia – ulubione produkty firmy Dr Gerard: biszkopty z galaretką, ciastka Pryncypałki i ciastka Pasja wiśniowe. No i do tego, trzy butelki kefiru. Kiedy dojechał na miejsce, samochodowy termometr wskazywał temperaturę powietrza w wysokości 10 stopni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz