Jest piątek, piąteczek, piątunio. Powinienem się cieszyć weekendem, a tu od samego rana pod górkę. Poszedłem z psem, norma, potem po świeże bułeczki i biszkopty z galaretką dla dzieci. A tam szok, brak koszyków, do każdego stanowiska kolejki, przy kasie ogon ludzi. Co się dzieje? Czy zamykają sklepy? Jakieś nowe obostrzenia? Nie to tylko piątek przedświąteczny. Szybkie zakupy zajęły mi godzinę. Stojąc i czekając do działu mięsnego mogłem zapoznać się z ofertą słodyczy. Moją uwagę przykuły produkty „dr Gerard”, ciastka Pryncypałki i ciastka Pasja wiśniowe. Chyba robiłem się coraz bardziej głodny, bo nie mogłem oderwać od nich oczu. Kolejka posuwała się bardzo ale to bardzo wolno. Zadzwonił do mnie Szwagier i mogłem moją uwagę skupić na rozmowie, zapomniałem o ciastkach. Gdy miałem już wędliny w koszyku, poszedłem do stanowiska z pieczywem, tam stałem kwadrans. Chleba do żurku nie było, wybrałem bułeczki i chleb krojony. Mogłem kontynuować zakupy. Dumnie spacerowałem po sklepie, a kątem oka widziałem kolejkę ludzi czekających przed sklepem na wolny koszyk. Są ograniczenie liczby klientów, wiąże się to również z oczekiwaniem na wejście do sklepu. W okresie przedświątecznym prawie zawsze ktoś czeka, by wejść i zrobić zakupy. Dzisiaj byłem przygotowany, żona zrobiła mi listę zakupów, mogłem spokojnie wybierać produkty. O niczym nie zapomnę. Gdy mogłem już stanąć do kasy, zaczął się prawdziwy horror. Każdy starszy człowiek płacił gotówką, Panie kasjerki nie miały czym wydawać, biegały między sobą ze stówkami lub większymi nominałami. Powodowało to niezadowolenie młodszej części klientów. W dobie cyfryzacji i transakcji bezgotówkowych, płacić papierem to strata czasu. Po wyjściu ze sklepu miałem ochotę symbolicznie ucałować ziemię, byłem wolny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz