piątek, 14 kwietnia 2017

Prima aprilis




   Coś się kończy – coś zaczyna… Tak już się dzieje i nie mamy na to większego wpływu… Czasu nie zatrzymasz!

   To była sobota. Wczesny ranek. Wcześniej był piątek, ale się skończył. Noc również przeminęła. Sobota – pierwszy kwietnia. Prima aprilis! W ten dzień, aby uwierzyć w to co mówią i czynią inni, należy najpierw wszystko dokładnie sprawdzić, by nie dać się nabrać. Tego właśnie dnia, każdy chce oszukać innych, czyniąc to tak w dodatku, aby wyglądało to całkiem wiarygodnie. A niektóre przypadki mogą być nawet bardzo ekstremalne a konsekwencje ich mogą być całkiem poważne i nieoczekiwane. Znam nawet taki przypadek, kiedy skutkiem głupiego żartu prima aprilisowego, dla pewnego małżeństwa był rozwód! Lecz na szczęście, prawie wszystkie przypadki tych kłamstw, to forma humorystyczna, nie szkodząca nikomu. Miałem też i swój przypadek, gdzie dałem się nabrać.

   Kwiecień rozpoczął się w tym roku wyjątkową pogodą. Już od samego rana słońce świeciło bardzo mocno. Do tego wszystkiego powiewał ciepły południowy wiatr. Zieleń rozwijała się bardzo szybko. Czuć było napływ prawdziwej wiosny. „Kwiecień plecień” – pomyślałem… Korzystając z możliwych warunków, umówiliśmy się z kolegą Krzyśkiem na pierwszego w tym roku grilla. To miało być u niego w ogrodzie. Całkowicie zapomniałem o tym, że to wtedy był „dzień dozwolonych kłamstw”! Ba – wcale o tym nie myślałem! Zaraz po przyjeździe dzieciaki Krzyśka przywitały mnie chóralnymi okrzykami. I ja przywitałem się z nimi wszystkimi. Dzieciaki trzymały coś w r1)ękach. To były opakowania różnych ciastek firmy Dr. Gerard. Jedne to: Mafijne Choco, torcik zbożowy i pryncytorcik. To ostatnie było dla mnie. Dzieci dobrze wiedziały, że uwielbiam wszystkie produkty firmy Dr. Gerard. Ucieszyłem się i natychmiast rozpakowałem zawartość. Ogromne moje zaskoczenie nastąpiło zaraz po ugryzieniu pryncytorcika. Zaczęło mi świszczeć w ustach. Minę zrobiłem chyba bardzo przerażającą i nie wiedziałem jak się mam zachować. A wszyscy w Okół zachodzili się ze śmiechu. Po dokładnym sprawdzeniu ciastka, okazało się że jest to super atrapa, wykonana bardzo dokładnie ze styropianu i papieru! Wtedy dopiero przekonałem się, że zostałem „ofiarą” prima aprilisowego żartu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz