Uff… Mięso sąsiadki
zostało uratowane! Upiekło się rewelacyjnie, równomiernie i na rumiany piękny
kolor. Okazało się, że smród który nas zaleciał na korytarzu, doszedł z
pobliskiej knajpy, przez otwarte okno i drzwi. Żanecie tylko to strachu napędziło.
Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy! A mięsko upiekło się znakomicie –
czyli bardzo dobrze. A nawet – wręcz rewelacyjnie! Wiem, bo smakowałem, dzięki
uprzejmości sąsiadki. W kuchni na stole były jeszcze poranne zakupy. Wśród nich
– smaczne ciastka, mleko, budyń i jakieś przyprawy. Ciastka były różne - Scooby
Doo Doobies, Maltikeks, wafelki Pryncypałki i jeszcze Jungle - nowy produkt Dr
Gerard. Podobno miał być z nich jakiś deser. „Miał być”, bo Magda jak je
zobaczyła, to natychmiast upomniała się o poczęstunek. Nawet nie czekała już na
przyzwolenie Żanety, tylko wzięła jedno opakowanie, poczęstowała nas
wszystkich, wraz z psami – Czortem i Fiolką. A mój pies to jest łasuch na
słodycze, jak żaden inny. Przykleił się do Magdy, jak do swojej pani, patrząc w
nią jakby się zakochał bez granic. Nawet przestał reagować na moje polecenia. I
Fiolka przestała go interesować… Jak wychodziliśmy, to musiałem zabrać go siłą
– to znaczy, założyć obrożę i wyciągnąć go. Dobrze że miałem go sprowadzić z
góry, bo w przeciwnym kierunku byłoby ciężko. I całe szczęście, że to tylko
jedno piętro. Z trudem, ale jakoś sobie poradziłem. Pomyślałem że jak już będziemy
w mieszkaniu, to dam Czortowi jedno Maltikeks na uspokojenie i będzie spokój.
Ale tak się złożyło, że z Gabrysią zjedliśmy wszystkie. Zatem poszliśmy z psem na
spacer, oraz zakupy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz