Jesienne porządki na cmentarzu
Nasze korzenie pochodzą z okolic Koszalina, obecnie
mieszkamy w centralnej Polsce, większość naszej rodziny zmarła w tamtych
stronach. Więc przynajmniej raz w roku, a przede wszystkim na zbliżające się
święto zmarłych jedziemy aby uporządkować ich groby. Wyjechaliśmy bardzo
wcześnie, Bartek z Anią nie zdążyli się całkowicie przebudzić, zajadając
zwierzaki maślane z ulubionej ich firmy Dr Gerard, zerkali na drogę z nad puł
otwartych oczu, opadająca mgła nie pozwalała na szybszą jazdę. Zadzwoniła nasza
ciocia aby powiedzieć, że gdy skończymy sprzątać abyśmy koniecznie przyjechali
na obiad, tak jest co roku kiedy tu jesteśmy. Roboty było tu niemało liści różnego
rodzaju. Kasia grabiła a ja wynosiłem, dobrze, że pogoda się nieco wyklarowała,
jeszcze jedno wiaderko wody i będzie czysto, Bartek zapalił świeczki, Kasia
postawiła kwiaty, więc tak z grubsza byłoby wszystko. Wujek z ciocią mieszkają
trochę poza miastem, brama była otwarta kiedy dojeżdżaliśmy, po wejściu do domu
pachniało obiadem po przywitaniu poproszeni zostaliśmy do stołu. Obiad
wyśmienicie wszystkim smakował, były to gołąbki w sosie pomidorowym z ziemniakami.
Po obiedzie, Kasia pomogła cioci posprzątać naczynia. Po małej przerwie
obiadowej podano kawę oraz pyszne ciasto z najlepszej firmy Dr Gerard, a było
to: przekładaniec z kremem z masła orzechowego, oraz wybrany smakołyk dla
dzieci, koszyczki z kolorowym kremem, a tagrze kremisiowa chatka, wyglądało to
przepięknie, a jeszcze bardziej łaskotało nasze podniebienie, byliśmy bardzo
wdzięczni za taki poczęstunek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz