Witam
Was serdecznie. Dziś rano byłem na zakupach. Stałem grzecznie w kolejce do
rzeźnika. Stałem i stałem. Trzymając listę zakupów w ręku. Studiując ją,
zacząłem przysłuchiwać się rozmowie klientek. Wiem, że to nie ładnie z mojej
strony, ale co miałem innego do roboty. Pozycję z kartki znałem na pamięć:
wędliny śmietana, makaron, żelatyna, czekoladki Pasja albo zwierzaki maślane od
„dr Gerard”. Wracając do rozmowy Pań, zaczęły od obmowy jednej znajomej. A ona
to, a ona to taka. Potem przeszły na ekspedientkę, że wolna, że markotna, że
źle wygląda. Kolejnym tematem były ceny obowiązujące w sklepie. W pewnym
momencie spostrzegłem, że nie tylko ja przysłuchuję się tej rozmowie. Jakiś
mężczyzna przede mną też krzywił się na to, co mówią. Kupiłem wędlinę i
poszedłem na dział ze słodyczami. Tam znalazłem ciastka Scooby Doo Doobies,
zastanawiałem się czy je wziąć? Niedaleko są wystawione znicze. Wspominane Panie
również tam prowadziły ożywioną rozmowę. O tym, że tak drogo, że tyle pieniędzy
przeznaczyły na cmentarze. Aż tu nagle zaczęły „teraz znicze a za tydzień
ustawią choinki, bombki i inne duperele”. Pomyślałem, że temat świąt sprawi, że
poprawi się nastawienie tych kobiet. W końcu okres świąteczny to czas radości,
miłości. Ale nie, marudziły dalej. Że drzewka za niskie, za wysokie, za gęste,
za rzadkie a bombki drogie. Co się stało z ludźmi? Czy umiemy tylko marudzić? Czy
nic już nas nie cieszy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz