środa, 18 października 2017

Korytarzowe pogawędki




   Z sąsiadami to kiedyś spotykaliśmy się bardzo często – nawet kilka razy dziennie. Były to tak zwane, „psie znajomości”. Rano między piątą a wpół do siódmej, dzień w dzień wszyscy właściciele czworonogów uskuteczniali przymusowe spacery. Dziś już mało kto decyduje się na pieska, mieszkając w bloku. Bo czasami jest z tym męka, duży obowiązek – a lat przecież przybyło… A i sąsiadów ubyło… Nie będzie w tym żadnej przesady, jeśli stwierdzę, że obecnie jest to nawet mniej jak dziesięć procent z tego, co było przed laty. Nie raz, nie dwa – ryło się nosem po ziemi i szło się, bo się musiało. Często z całego osiedla dobiegały nocą odgłosy awanturujących i nielubiących się futrzaków, które przypadkowo, lub celowo spotykały się, by udowadniać siłą swoją dominację na danym terenie. Te dawne czasy przypomniały mi się wtedy, jak Fiolka z Cortem jazgotały ze szczęścia i szalały po korytarzu. Inni sąsiedzi, zaskoczeni takim hałasem, powychodzili z mieszkań aby dowiedzieć się, co to takiego się dzieje. I wtedy jak zeszliśmy się, jak zaczęliśmy wspominać wcześniejsze lata, to gadaliśmy i gadaliśmy, że nie mogliśmy się rozejść. A ci co w blokowiskach mieszkają, to dobrze wiedzą, że najlepiej rozmawia się na korytarzu. Oprzeć się o futrynę przy otwartych drzwiach,.. Wziąć sobie jakieś słodycze – na przykład ciastka z firmy Dr Gerard, bo naprawdę są dobre – i wtedy najczęściej do rzeczywistości przywraca nas zapach spalonego mięsa, albo ciasta lub wykipiałego mleka! Podobnie było i tym razem… Gadaliśmy właśnie o tym, jakie lubimy smakołyki z Dr Gerarda. Pani Zosi najbardziej podchodzą - ciastka Scooby Doo Doobies, a Magdzie  czekoladki Pasja. Żaneta też chciała się wypowiedzieć, ale nie zdążyła, bo smród wydobywający się z jej kuchni, zmusił nas do tego aby pomóc ratować przypaloną karkówkę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz