Witam.
W poprzednim poście wspomniałam o zabraniu mnie na grzyby, chociaż wcale się na
tym nie znam. Zabrałam ze sobą słodycze ,,Dr Gerard” czyli Zwierzaki Maślane
oraz Multikeksy i termos gorącej herbaty. Jakby to było najważniejsze.
Pojechaliśmy bardzo wcześnie, w lesie było jeszcze ciemno. Znajomi zostawili
mnie przy wielkiej ilości podgrzybków i sami ruszyli dalej. Ja na kolanach
wycinałam moje kochane grzybki. Ale byłam czujna. Wcale nie podobało mi się
być tam sama. Nagle usłyszałam jakieś
szmery za moimi plecami. Serce waliło mi jak oszalałe. Krzyknęłam, kto tam? I
nic. Trzaski były coraz bliżej. Myślałam ,że oszaleję, a strach zacisnął mi
gardło. Zaczęło się troszkę rozjaśniać, ale nic nie widziałam. Nie wiem
dlaczego , zaczęłam wyrywać garściami grzyby i wrzucać je do koszyka. W końcu
usłyszałam głośne przekleństwo, ale to nie był głos moich znajomych. Zaczęłam
krzyczeć. Przybiegli znajomi i zobaczyli mnie skaczącą po grzybach i
wrzeszczącą. Okazało się , że w tych krzakach był drugi grzybiarz, ale nie
słyszący. On w spokoju sobie zbierał i nie słyszał moich wrzasków. Sami wiecie
co było dalej. Znajomi popadali ze śmiechu, mężczyzna coś rękoma machał i
stukał się w głowę , a ja na jakiś czas mam dość grzybów. Powiedziałam, że nie
chce ich jeść i zbierać. Jednak znajomi dali mi całe dwa koszyki, i miałam co z
nimi robić. Ja poczęstowałam ich herbatką i pysznymi słodyczami ,,Dr
Gerard”. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz