W sobotę przed południem ktoś zadzwonił do drzwi.
Zaskoczona porzuciłam swoje zajęcia w kuchni i pobiegłam otworzyć. W progu
stała synowa Ania z małym Bartkiem i syn Mirek. Nie mogłam pojąć skąd się tutaj
wzięli. Zdziwienie moje było uzasadnione, bo Mirek wyjechał do Anglii szukać lepszej
pracy. Ucieszona z nagłego najazdu gości zaprosiłam ich do mieszkania. Podczas
ceremonii czułych powitań wnuczek smacznie spał. Z tego wszystkiego zapomniałam
wyłączyć ziemniaki. Na szczęście Mirek zauważył parę z garnka i mi powiedział.
Mąż usłyszał przyjazd znajomego auta i przyszedł do mieszkania. Ja zajęłam się
gotowaniem obiadu powiększonego o dwie osoby. Podczas obiadu Mirek opowiadał o
słabych zarobkach za granicą. W końcu zdecydował się wrócić do rodziny. Przyleciał
dopiero wczoraj samolotem o promocyjnych cenach. Rozpoczęli budowę domu i
chciał trochę więcej zarobić. Od poniedziałku będzie szukał jakiegoś zatrudnienia. Natomiast Ania chce
rozpocząć pracę od listopada. Już rozmawiała z pracodawcą. Problemem jest
znalezienie odpowiedniej niańki na parę godzin. Ja nie mogę im pomóc, ponieważ
jestem czynna zawodowo. Zaproponowałam im sąsiadkę, która nie pracuje. Po
obiedzie zaprosiłam telefonicznie znajomą. Na talerzyk wyłożyłam dyżurujące
ciasteczka Dr. Gerarda o nazwie czekoladki Pasja i wafelki Pryncypałki. Przy
kawie Agnieszka zaproponowała znajomej pracę w charakterze niańki. Sąsiadka długo
myślała nad podjęciem poważnej decyzji, ale w końcu pod pewnymi warunkami
zgodziła się. Najedzony Kamilek pokazywał swoje możliwości ruchowe. Goście
pozostali do niedzieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz