Od Paru dni jest piękna słoneczna pogoda. Temperatura
na termometrze wskazuje ponad 20 stopni Celsjusza. Nadeszło prawdziwe babie
lato. Kolorowe liście sfruwają z drzew tworząc dywan. Z małą córeczką Julią
wybraliśmy się do parku na spacer. Pozbieraliśmy kilka rodzajów liści do
wazonów. Do dekoracji dołożyłam parę sztucznych
słoneczników. Ten flakon znalazł się w pokoju córki na szafce. Na drugi dzień
pochwaliła się dzieciom w przedszkolu. Natomiast przykro jej było, gdy
zbieraliśmy liście do worków. Dopiero po dłuższym tłumaczeniu jej minka uległa
poprawie. Pewnego razu przyjaciółka namówiła mnie abyśmy całymi rodzinami
wybrali się na pielgrzymkę do
Częstochowy. Ona chciała dać na mszę za chorego synka i przy okazji pomodlić
się. W najbliższą niedzielę wyruszyliśmy dwoma samochodami. W naszym pojeździe
była córka ja i mąż jako kierowca. Koleżanka jechała z mężem i dwójką małych
synków. Na podróż wzięłam termos z herbatą, zrobiłam kanapki i spakowałam dwa rodzaje ciasteczek Dr. Gerarda.
W prawdzie jechaliśmy tylko niecałe dwie godziny w
jedną stronę. Na Jasną Górę zajechaliśmy przed mszą. Było bardzo dużo ludzi. Po
mszy dołączyliśmy do grupy pielgrzymów i
razem szliśmy drogą krzyżową. Potem dzieci zaciągnęły nas do budek z pamiątkami.
Atrakcją dla maluchów była wieża widokowa. Wyciągnęłam z torebki czekoladki
Pasja i wszystkich poczęstowałam. Na zakończenie wstąpiliśmy do baru na obiad.
Jedliśmy pyzy z mięsem, a dzieci naleśniki z serem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz