poniedziałek, 23 października 2017

Ciężki weekend.

          Poniedziałek, jak ja kocham poniedziałek. Możecie mnie nie rozumieć, ale to prawda. Po takim weekendzie, jak ten ostatni to czekam na dzień powszedni. Dzieci najedzone, umyte, ubrane, ze śniadaniem do szkoły oraz z czymś słodkim od „dr Gerard” odprowadzam do szkoły. Żona w pracy, a ja odpoczywam. Robię swoją robotę, bez bzyczenia nad głową. Mogę spokojnie wykonać pracę, którą mi zlecono. Dziwicie się, dlaczego weekend był tak męczący? Więc zaczęło się spokojnie, sobota rano byliśmy na Tomka meczu (wygranym 5 do 0), potem dzieci umówiły się z kolegami. Z pustą ręką nie poszły, dostały ciastka Jungle – nowy produkt dr Gerard dla każdego. Wolna chata „starzy” szaleją. Niestety! Teściowa zadzwoniła żeby zawieść ją do wnuczki na imieninki. Było to nowe doświadczenie, być na imprezie dziecięcej bez swoich dzieci. Po pod wieczór wracaliśmy do domu. Po drodze odbieraliśmy naszych milusińskich, Tosia niechętnie, ale wyszła od koleżanki. Następnie wjechaliśmy po Tomka i jego kolegę. Było ciemno, samego Krzysia nie puścimy. Postanowiliśmy go odprowadzić do domu, a że przyjaźnimy się z jego rodzicami, to zostaliśmy na minutkę. Coś wypiliśmy, pociechy zjadły jakieś słodycze. Minęły dwie godziny, przyszedł czas iść spać. Tosia była tak zmęczona, że chciała spać w kurtce i butach. Na siłę wzięła prysznic i poszła spać. Tomek jeszcze chciał obejrzeć trochę meczu, ale też zasnął. Moje kochana Żona miała chwilę, by przygotować obiad na niedzielę. Przed pójściem spać zarobiła jeszcze placek, bo nazajutrz spodziewaliśmy się gości. Ale to już temat na kolejny wpis.

                                                 Pozdrawiam L K

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz