Prawie każda sobota wygląda podobnie. To znaczy pranie,
generalne sprzątanie, gotowanie i pieczenie. Jednak ta sobota była wyjątkowo
odmienna. Na początek pralka odmówiła posłuszeństwa. Mąż Darek nic nie mógł na
to poradzić i sterta prania musiała poczekać na fachowca. Dopiero we wtorek pod
wieczór ma przyjechać. Podczas gotowania
obiadu skaleczyłam się nożem w palec. Parę dni temu Darek wszystkie naostrzył.
Szybko zalałam wodą utlenioną i z pomocą męża przykleiłam opatrunek. Z takim
głębokim skaleczeniem nie mogę myć naczyń i podłóg. Moja pięcioletnia Ania i
sześcioletni Mateuszek od razu zauważyli zawinięty palec. Opowiedziałam im o
skaleczeniu. Muszą uważać na ostre przedmioty. Moje spowolnione ruchy
przyczyniły się do późniejszego podania obiadu. Po obiedzie Darek umył
naczynia, a ja odkurzałam dywany. Jeszcze nie skończyłam tego zajęcia, jak
usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się gości. Raczej każdy wcześniej
umawia się na spotkanie. Zdziwiona zobaczyłam teściów i siostrę męża z całą
swoją rodziną. Przyjechali bez zapowiedzi, bo chcieli zrobić
niespodziankę. Lodówkę miałam prawie
pustą i do kawy nic nie było. Dlatego zrobiłam listę zakupów i podałam Darkowi
nic nie mówiąc. On pojechał do pobliskiego sklepu i wszystko kupił. Tymczasem goście
wręczali prezenty mikołajkowe dzieciom.
W salonie wymieniłam obrus i na półmisku dałam owoce. Na talerzu moje
ulubione ciastka Dr. Gerarda. Oczywiście zaparzyłam kawę i podałam w
filiżankach. Ciasteczka błyskawicznie
znikały z talerza, bo są bardzo smaczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz