Zaskoczyłem
Gabrysię tym, że z pokaźnym asortymentem ciastek Dr Gerard znalazłem się już w
domu. A zdziwiona była głównie tym, że obserwowała przez okno, to czy zdążę
zrobić zakupy i wrócić powrotem, zanim pojawią się goście. Po przyjściu
poukładałem wszystko na stole i opowiedziałem małżonce całą historię, jaka
przydarzyła mi się z naszą sąsiadką – panią Anią na klatce schodowej.
Uśmialiśmy się przy tym co niemiara. Ale nie byłoby nikomu do śmiechu, gdybym
wpadł na kobietę, zrobił sobie i jej jakąś krzywdę… Ale wszystko dobre, co się
dobrze kończy! Z niecierpliwością oczekiwaliśmy na pojawienie się Grażyny.
Gabrysia mówiła, że wyraźnie usłyszała słowo: „przyjedziemy”. Pewnie będzie z
mężem – Wiktorem, ale może jeszcze któraś z córek? Tak była zaskoczona tym
telefonem, że w roztargnieniu zapomniała języka w gębie, aby dopytać o
szczegóły. Można byłoby odzwonić – to najprostsza sprawa. Lecz nie wiadomo jaki
jest charakter tej całej wizyty… A jeśli taki dopytywanie się odbiorą za nietakt
i się zrażą? Trzeba było kłuć żelazo póki gorące i pytać od razu. Gabrysia
poukładała ciastka tak ślicznie, że wyglądały one jak ogromny kolorowy kwiat.
Chyba jeszcze nigdy dotąd tak ślicznie jej się to nie udało. Krakersy Classic, ciastka
Zwierzaki maślane, czekoladki Pasja o smaku wiśniowo-rumowym, pierniki oraz ciastka
Jungle - nowy produkt Dr Gerard – poukładane równo i symetrycznie, dawały
ciekawy optyczny efekt. I kiedy w oczekiwaniu napięcie emocjonalne rosło,
zadzwonił dzwonek domofonu… Szybko podniosłem słuchawkę. Lecz zanim zdążyłem
się odezwać, usłyszałem: „ziemniaki, cebula, marchewka, owoce…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz