piątek, 23 lutego 2018

Miła podopieczna


Miła podopieczna

 

Mróz i śnieg zaczął sypać ponownie, a tak się już ładnie miało spytałem moją Kasię czy widziała panią Czesławę która nie omal codziennie przechodzi obok naszego płotu maszerując do kościółka. Jest to staruszka w podeszłym wieku nie mająca rodziny mieszka za nami jakieś piętnaście minut drogi, coś mi mówiło abym poszedł więc wiele się nie zastanawiałem, po drodze wstąpiłem do sklepu, poprosiłem dwie bułeczki maślane opakowanie pierników od Dr Gerarda. Jest to przysmak pani Czesławy. Zmierzch już lekki zapadał na dworze, więc z oddali wypatrywałem czy pali się światło, drzwi były otwarte oburdana staruszka w czapce na głowie i grubym płaszczu kucała pod piecem próbując wzniecić ogień. Kiedy ją pozdrowiłem zerknęła najmie jednym okiem, w pierwszej chwili nie kojarząc kto. Kiedy pomogłem jej stanąć, powiedziała a to ty Wojtuś, tuląc głowę do mojej zmarzniętej kurtki. Posadziłem Czesławę w fotelu owinąwszy nogi kocem, zrobiłem gorącej herbaty, a dodatkowo w miseczce jungle czekoladowe nowy produkt od Dr Gerarda. Ogień w piecu coraz bardziej huczał, robiło się coraz cieplej spytałem panią Czesławę jak się czuje, poprosiła abym podał jej koszyczek w którym znajdowały się lekarstwa. Była mi bardzo wdzięczna za to że przyszedłem, obiecałem, że jutro przyjdę rano, spytałem co mam kupić. Wsypałem Mruczkowi suchej karmy do jego miski i pożegnałem się z Czesławą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz