niedziela, 25 lutego 2018

walentynki



Pewnie każdy sobie kojarzy dzień 14 lutego  święto zakochanych inaczej Walentynki. Od dawien dawna są podzielone opinie co do tego święta. Jedni biegają po sklepach z planem kupienia dla swojej sympatii czegoś wyjątkowego. W tym dniu jest utarg na słodycze w kształcie serca, kwiaty przeważnie w czerwonym kolorze. Drażniły mnie reklamy walentynkowe w telewizji i w radiu. Od pewnego czasu sporadycznie oglądam telewizor i akcja Walentykowa już mniej na mnie działa. Wprawdzie lubię dostawać prezenty, ale nie musi to być na pokaz. Co roku dostaje symbolicznie kwiatek lub czekoladę. W tym roku kupiłam męża ulubione ciastka Dr. Gerarda o nazwie pryncypałki. On bardzo lubi je chrupać przy filiżance kawy. Ten dzień na pozór nie różnił się od pozostałych. Rano pojechałam na badania okresowe do ośrodka.  W drodze do domu zrobiłam zakupy. Postanowiłam tym razem zaskoczyć męża kupując mu symboliczną jedną czerwoną róże. Jesteśmy dwadzieścia lat po ślubie i dopiero pierwszy raz dostanie odemnie kwiat. Tradycyjnie dostałam od męża czekoladki i jakąś kopertę. Czekał, żebym ją otworzyła przy nim. Wyciągnęłam dwa bilety do kina na ciekawy film, który odbędzie się w sobotę. Nasze dorastające dwie córki mają swoje sympatie. Szeptały co im kupić na święto zakochanych. Kasia kupiła perfumy, a Krysia czapkę. Wspólnie umówiły się ze swoimi chłopakami w galerii. Do domu przyszły wieczorem. W sobotę poszliśmy na film. Już nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w kinie. Jadąc z powrotem do domu podjadaliśmy ciasteczka Dr. Gerarda i uśmiechaliśmy się do siebie.               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz