wtorek, 27 lutego 2018

„Dzień pełen wrażeń”

Ostatnia niedziela lutego zapisała się u nas pod znakiem niesamowitych wrażeń. Otóż kilka dni wcześniej, do Ciechocinka przyjechała moja chrzestna, by odbyć rehabilitację w tamtejszym sanatorium. Skoro była już tak blisko, to grzechem byłoby się nie spotkać, więc wcześniej umówiliśmy się, że w niedzielny poranek przyjedziemy na kawę do Ciechocinka. Justyna dzień wcześniej, a stało się to już tradycją, że gdy wybieramy się gdzieś w gościnę, to będąc w pracy robi przegląd Słodkich produktów Dr Gerarda. W trakcie owej rewizji padło tym razem na: Pierniki, czekoladki Pasja o smaku wiśniowo-rumowym i najszybciej znikające z półek sklepowych - Pryncypałki wafelki o smaku śliwkowym w czekoladzie, wyborny przysmak łasuchów. Na spotkanie wyruszyliśmy bardzo wczesnym i bardzo mroźnym porankiem, gdyż inaczej nie pasował nam autobus, a na miejscu byliśmy parę minut po ósmej, dzięki czemu zdążyliśmy przed śniadaniem odnaleźć ciotkę w wielkim kompleksie sanatoryjnym. Spotkanie było dla nas ważne, a już na pewno dla Justyny, gdyż nie znała cioci i w odwiedziny jechaliśmy z niespodzianką tj. zaproszeniem na nasz ślub. W drzwiach do pokoju chrzestna ciepło nas przywitała, gdyż spodziewała się naszych odwiedzin. Współlokatorki również przywitały się z nami, bardzo miłe panie. W trakcie wyjmowania z plecaka niespodzianki, czyli słodyczy Dr Gerarda do kawy, usłyszałem od ciotki wiązankę dotyczącą tego po co wiozłem słodycze taki szmat drogi, więc w odpowiedzi posłałem, iż w gości nie idzie się z pustymi rękoma, a współlokatorki cioci pochwaliły mnie. Justyna pomogła zrobić kawę, ciotka wyłożyła Słodycze na talerzyk i zasiedliśmy w ciepłym przytulnym pokoju sanatoryjnym przy kawie delektując się Piernikami i wafelkami Pryncypałkami o smaku śliwkowym w czekoladzie. Współlokatorki nosiły się z zachwytu i pytały gdzie takie wspaniałe Słodycze kupiliśmy. Po chwili krótkiej rozmowy wyjąłem zaproszenie i przedstawiłem cioci, iż pobieramy się i chcieliśmy zaprosić na ślub i skromne przyjęcie, bardzo się ucieszyła z faktu, iż w końcu znalazłem bratnią duszę. Po około godzinie spotkania sanatorium opuściliśmy razem, gdyż ciocia szła ze współlokatorkami do kościoła, a my w dalszą drogę. Zadowoleni ze spotkania pożegnaliśmy się i poszliśmy na autobus do Torunia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz