Podobno mamy mieć
za chwilę gości. Tak powiedziała mi Gabrysia, po dziwnej rozmowie
telefonicznej. Niby w sobotę, ale w porze obiadowej – a my poza czerstwą bułką
i kawałkiem zeschniętej kiełbasy nie mamy nic, co można położyć na stół i
poczęstować gości. Jest jedynie kawa i herbata. Nawet ciastek nie mamy żadnych,
gdyż te wszystkie Dr Gerard, zjedliśmy podczas pogawędki z panią Anią. Daleka
kuzynka – Grażyna. To mojej mamy kuzynki córka. Jest starsza ode mnie o
kilkanaście lat – bodaj trzynaście. Jak byłem małym chłopcem, to bawiliśmy się
z jej najmłodszymi braćmi w wojnę, albo w Indian i kowboi. A ona zawsze była
przemądrzała, strzelała fochy i skarżyła… Wtedy znielubiliśmy jej. Ale jak
teraz się spotykamy i wspominamy stare czasy, to jest kupa śmiechu. Nie
widzieliśmy się jednak przez kilka ostatnich lat. Byłem niezwykle zaskoczony tą
wiadomością, ale też zadowolony i podekscytowany. Gonitwa myśli pojawiła się w
mojej głowie. Gabrysia mówiła coś do mnie – niby słyszałem, lecz nie docierało
do mnie nic co ona mówi. Szybko wskoczyłem buty, wrzuciłem kurtkę i w minutę
byłem gotowy, aby wyskoczyć do najbliższego sklepiku i szybko zrobić podręczne
zakupy. Może raz dwa, kupię jakieś słodycze - czekoladki Pasja o smaku
wiśniowo-rumowym, pierniki, albo też krakersy Classic… To szybciutko zrobimy
jakieś mini kanapki. Skacząc po trzy schodki, nieomal nie wpadłem na panią
Anię, która ni stąd ni z owąd, wyrosła przede mną jak jakaś zjawa. W ostatniej
chwili udało się uniknąć zderzenia… „Spiesz się powoli” – to mądre przysłowie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz