poniedziałek, 26 lutego 2018

Niespodziewani goście




   Podobno mamy mieć za chwilę gości. Tak powiedziała mi Gabrysia, po dziwnej rozmowie telefonicznej. Niby w sobotę, ale w porze obiadowej – a my poza czerstwą bułką i kawałkiem zeschniętej kiełbasy nie mamy nic, co można położyć na stół i poczęstować gości. Jest jedynie kawa i herbata. Nawet ciastek nie mamy żadnych, gdyż te wszystkie Dr Gerard, zjedliśmy podczas pogawędki z panią Anią. Daleka kuzynka – Grażyna. To mojej mamy kuzynki córka. Jest starsza ode mnie o kilkanaście lat – bodaj trzynaście. Jak byłem małym chłopcem, to bawiliśmy się z jej najmłodszymi braćmi w wojnę, albo w Indian i kowboi. A ona zawsze była przemądrzała, strzelała fochy i skarżyła… Wtedy znielubiliśmy jej. Ale jak teraz się spotykamy i wspominamy stare czasy, to jest kupa śmiechu. Nie widzieliśmy się jednak przez kilka ostatnich lat. Byłem niezwykle zaskoczony tą wiadomością, ale też zadowolony i podekscytowany. Gonitwa myśli pojawiła się w mojej głowie. Gabrysia mówiła coś do mnie – niby słyszałem, lecz nie docierało do mnie nic co ona mówi. Szybko wskoczyłem buty, wrzuciłem kurtkę i w minutę byłem gotowy, aby wyskoczyć do najbliższego sklepiku i szybko zrobić podręczne zakupy. Może raz dwa, kupię jakieś słodycze - czekoladki Pasja o smaku wiśniowo-rumowym, pierniki, albo też krakersy Classic… To szybciutko zrobimy jakieś mini kanapki. Skacząc po trzy schodki, nieomal nie wpadłem na panią Anię, która ni stąd ni z owąd, wyrosła przede mną jak jakaś zjawa. W ostatniej chwili udało się uniknąć zderzenia… „Spiesz się powoli” – to mądre przysłowie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz