Na ostatki pojechaliśmy z mężem i dwójką dzieci do
siostry Dorotki. Ona od dwóch lat mieszka i pracuje w Nowym Targu. Po drodze
wstąpiliśmy do sklepu po prezent na imieniny, upominki dla dziecka oraz
smakołyki do kawy. Moje maluchy Krysia i Małgosia bardzo lubią chodzić po
dużych marketach. Natomiast mąż niecierpki zakupów. Jednak w wyjątkowych
sytuacjach też wstępuje. Dziewczynki bardzo cieszyły się na ten wyjazd. Na
kupienie prezentu dla małego rocznego Piotrusia też miały przeróżne pomysły. W
końcu kupiłam drewnianą kolejkę i kolorowy dresik. Siostrze na imieniny
wybrałam obróz plamoodporny. Na koniec wstąpiliśmy do działu ze słodyczami.
Nawet mężowi się to spodobało. Wrzuciłam do koszyka parę ciastek moich
ulubionych przysmaków produkcji Dr. Gerarda. Stanęliśmy w ogromnej kolejce. Na
szczęście szybko posuwała się do kasy. Nie lubię kupować w biegu. Dlatego
postanowiłam następnym razem wcześniej zrobić zakupy. Po załadowaniu zakupów do
samochodu wyruszyliśmy w trasę. Ledwo wjechaliśmy na austradę dziewczynki
rozpoczęły jungle i w najlepsze sobie jadły twierdząc, że są bardzo głodne.
Dołączyłam się do nich i poczęstowałam męża, który z chęcią schrupał
ciasteczka. Po drodze napotkaliśmy korki, to przyczyniło się o wyjątkowo
długiej podróży. W końcu szczęśliwie zajechaliśmy na miejsce. Przywitała nas
Dorotka z mężem i Piotrusiem. Dziewczynki od razu dały mu prezent i zaczęły się
z nim bawić. My siedzieliśmy w pokoju i piliśmy kawę z dodatkiem smacznych
ciasteczek. Dorotka była zadowolona z obrusu i nawet go rozłożyła na stół.
Następnego dnia mąż pod wieczór sam wracał do Krakowa. Ja z dziećmi korzystając z ferii zimowych zostałam na tydzień u
siostry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz