niedziela, 25 lutego 2018

pomysł na ferie zimowe cz.2



Wyprawiłam dzieci do rodziców nad morze. Z nimi pojechała córka Kasia mojej najlepszej przyjaciółki. Mąż kupił bilety na pendolino. Dla nich jazda pociągiem to jest dodatkowa atrakcja. Musiał na każdym kroku pilnować rozbrykane pociechy. Do ubikacji chodził z nimi. Podczas podróży bardzo byli głodni. Najbardziej chcieli pochrupać ciasteczka Dr. Gerarda pryncypałki. Mąż był przygotowany na takie wymagania. W Gdańsku pojechali do Jastrzębiej Góry. Dziadek z babcią czekali już na nich. Przywitali się serdecznie. Babcia jako gospodyni domowa postawiła przed nimi gorącą zupę, chociaż była już pora kolacyjna. Babcia zarządziła mycie i pora spać. Mateuszek i Michałek mieli spać w jednym pokoju.         
Marysia była w pokoju z Kasią. Wprawdzie jest młodsza od Kasi o sześć lat, ale to tylko ferie. Dzieci wyjątkowo szybko zasnęły. Pierwszy dzień dyscypliny pozytywnie wpłynął na ich marudzenie. W rozmowie okazało się, że dziadek też wziął sobie urlop. Na drugi dzień rano przed wstaniem dzieci mąż pojechał z powrotem do domu. Babcia zdawała mi częste relacje z ich pobytu. Dzieci codziennie spacerowały z dziadkiem po plaży, zwiedzały przystań z kutrami rybackimi. Nawet kilka razy byli na lodowisku. Co drugi dzień chodzili na basen. Czasem Wstępowali na gofry z bitą śmietaną. Kasia myślała na początku, że będzie się zajmowała maluchami. Jednak cały ciężar opieki spadł na dziadków. Zawsze z nimi była dorosła osoba. Szybko minęła przerwa szkolna i razem z mężem w sobotę pojechałam po dzieci. Nie chciały wracać, nawet Kasia była smutna. Podziękowała moim rodzicom za wyjątkowo pomysłowy wypoczynek. Szczęśliwie przyjechaliśmy do Krakowa. Na dworcu czekała przyjaciółka i zabrała uśmiechniętą Kasię do domu.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz