Za oknami pada puszysty śnieg
i wieje silny wiatr. Nie chce mi się wstać do pracy. Zawsze rano mam problem z
wyjściem z łóżka. Po części, to moja wina, bo lubię wieczorami sprzątać,
gotować lub wykonywać inne zajęcia. Wtedy dzieci smacznie śpią i nie przeszkadzają.
Na przykład wczoraj gotowałam obiad i prasowałam. Z radia leciały ładne
piosenki i nie chciało mi się spać. Mąż Kamil przebudził się i przyszedł po
sok. Zdziwiony moim trybem nocnym. Poradził, abym jak najszybciej poszła spać.
Rzeczywiście miał racje, bo jak się położyłam to była już druga w nocy. Rano
pół przytomna pojechałam do pracy. Dzieci mają ferie i moją sobie dłużej
pospać. Do południa teściowa opiekuje
się dziećmi. Dlatego jestem o nie spokojna. Wiem, że będą nakarmione i ubrane.
Córka Kasia czasami z babcią pieką ciasteczka. Chłopcy mają inne
zainteresowania. Moje przyzwyczajenie
nocne muszę jak najszybciej zmienić z powodu słabej wydajności w pracy.
Kierownik poprosił mnie na tak zwany dywanik i spytał co się ze mną dzieje.
Dlaczego nie robię jak dawniej. Powiedziałam, że byłam chora i to spowolniło
moją wydajność. Na przerwie wypiłam silną kawę z dodatkiem smacznych ciasteczek
Dr. Gerarda o nazwie czekoladki pasja o
smaku wiśniowo-rumowym. Tymi smakołykami poczęstowałam znajome. Postanowiłam chodzić
wcześniej spać i na siłę próbować zasnąć. Dopiero po tygodniu mój organizm
przestawił się na wcześniejsze spanie. Z korzyścią na ranne szybsze hop z
łóżka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz