Już dawno nie
budziłem się tak wcześnie… Piąta nad ranem, to jak środek nocy! Wieczorem
przygotowałem sobie wszystko co potrzebne mi będzie, aby rano jak najszybciej
się zebrać i wyruszyć w las. Buty typu „traper”, nieprzemakalna kangurka,
kapelusz, oraz dżinsy. A do tego- termos, kawałek kiełbasy, ser twardy,
suchary, no i… Wiadomo co – pełną gamę smakowitych produktów firmy Dr Gerard! Rano
tylko zaparzyłem kawę którą przelałem do termosa, ubrałem się w przysłowiowe
pięć minut, sprawdziłem czy wszystko jest na miejscu w plecaku – głównie
chodziło mi o ciastka:
- ciastka francuskie posypane sezamem
- markizy
- czekoladki
- torcik zbożowy
Wszystko było na miejscu – jednak czegoś jakby mi brakowało…
Tknęło mnie, że brakuje tu przybornika wieloczynnościowego – powszechnie
zwanego scyzorykiem. Tylko że zaistniał dodatkowy w tym momencie problem…
Mianowicie – nie miałem zielonego pojęcia o tym, gdzie on w tej chwili się
znajduje. W lesie scyzoryk, to czasami rzecz konieczna, tak więc – rada nie
rada – należałoby go znaleźć. Przeszukałem szafkę z narzędziami, szuflady,
kieszenie kurtek, torby i nakaslik… W pokojach, kuchni, przedpokoju a nawet w
łazience – nigdzie nie znalazłem. Używałem go ostatnio chyba ze dwa lata temu…
Upociłem się już cały w tych poszukiwaniach z emocji, bo efekty mojego szukania
były żadne. Poszedłem jeszcze do piwnicy, ale znalazłem tam z tysiąc różnych
innych rzeczy – a tego co szukałem tom nie znalazł. Odechciało mi się już tego
wyjazdu, bo i zmęczony tym wszystkim byłem i zły. A widno się już całkiem
zrobiło, bo słońce wzeszło już sporą chwilę temu i grzało dość solidnie. To ostatnie
podrygi lata. Wróciłem z piwnicy do domu i nalałem kawę z termosa do kubka,
przy czym z wielką ochotą zjadłem ze dwa ciastka. Siedząc tak sobie i myśląc
przy tej kawie i ciastkach, stwierdziłem, że skoro jest tak przyjemnie a ja mam
wolny czas, to zamiast do lasu na grzyby, wybiorę się nad wodę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz