wtorek, 25 września 2018

Głupi scyzoryk



   Już dawno nie budziłem się tak wcześnie… Piąta nad ranem, to jak środek nocy! Wieczorem przygotowałem sobie wszystko co potrzebne mi będzie, aby rano jak najszybciej się zebrać i wyruszyć w las. Buty typu „traper”, nieprzemakalna kangurka, kapelusz, oraz dżinsy. A do tego- termos, kawałek kiełbasy, ser twardy, suchary, no i… Wiadomo co – pełną gamę smakowitych produktów firmy Dr Gerard! Rano tylko zaparzyłem kawę którą przelałem do termosa, ubrałem się w przysłowiowe pięć minut, sprawdziłem czy wszystko jest na miejscu w plecaku – głównie chodziło mi o ciastka:
- ciastka francuskie posypane sezamem
- markizy
- czekoladki
- torcik zbożowy

Wszystko było na miejscu – jednak czegoś jakby mi brakowało… Tknęło mnie, że brakuje tu przybornika wieloczynnościowego – powszechnie zwanego scyzorykiem. Tylko że zaistniał dodatkowy w tym momencie problem… Mianowicie – nie miałem zielonego pojęcia o tym, gdzie on w tej chwili się znajduje. W lesie scyzoryk, to czasami rzecz konieczna, tak więc – rada nie rada – należałoby go znaleźć. Przeszukałem szafkę z narzędziami, szuflady, kieszenie kurtek, torby i nakaslik… W pokojach, kuchni, przedpokoju a nawet w łazience – nigdzie nie znalazłem. Używałem go ostatnio chyba ze dwa lata temu… Upociłem się już cały w tych poszukiwaniach z emocji, bo efekty mojego szukania były żadne. Poszedłem jeszcze do piwnicy, ale znalazłem tam z tysiąc różnych innych rzeczy – a tego co szukałem tom nie znalazł. Odechciało mi się już tego wyjazdu, bo i zmęczony tym wszystkim byłem i zły. A widno się już całkiem zrobiło, bo słońce wzeszło już sporą chwilę temu i grzało dość solidnie. To ostatnie podrygi lata. Wróciłem z piwnicy do domu i nalałem kawę z termosa do kubka, przy czym z wielką ochotą zjadłem ze dwa ciastka. Siedząc tak sobie i myśląc przy tej kawie i ciastkach, stwierdziłem, że skoro jest tak przyjemnie a ja mam wolny czas, to zamiast do lasu na grzyby, wybiorę się nad wodę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz