Podczas czekania na nabrzeżu aż do niego przycumuje statek z
ich krewną Ola umilała sobie ten czas chrupiąc swoje ulubione ciastka, a były
to takie rarytasy jak ciastko francuskie posypane sezamem oraz torcikiem
zbożowym od jej ulubionego producenta tych łakoci jakim jest ich wytwórca Dr
Gerard, które to pani Krystyna wzięła przezornie z domu. Pogoda była taka jaką
zapowiadała pogodynka, czyli bardzo ciepła na niebie nie było ani jednej
chmurki, a promyki słońca zalewały ich. Na środku nabrzeża stała orkiestra,
która to przygrywała jakąś melodię. Ola wsłuchiwała się w tą melodię i raz po
raz przykładała lornetkę do oczu, wypatrując statek, na pokładzie którego jest
ich ciocia. W miarę jak mijał czas to ciastek w siateczce ubywało, teraz i pan
Witold zaczął je chrupać. W pewnym momencie poprosił on Olę aby ta użyczyła mu
lornetkę, a ona mu ją podała. Pan Witold przyłożył ją do oczu i zaczął
przeglądać widnokrąg. W oddali zobaczył jakiś punkt wyglądający na statek i
poinformował o tym Olę i żonę. Na jego słowa, że już widać statek, obie panie
poprosiły o lornetkę aby mu się przyjrzeć. Na razie był to mały punkt ale jak
mijał czas to jego obraz robił się coraz większy. Pan Witold powiedział na
głos, no niedługo powinien zacumować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz