I tak zaraz po zjedzeniu śniadania państwo Kowalscy zaczęli
przygotowywać się do wyjścia z mieszkania. Pan Witold jeszcze sprawdził czy ma
kluczyki od ich samochodu, a gdy stwierdził, że znajdują się w jego kieszeni
ruszył do wyjścia z mieszkania. Zakluczył drzwi wejściowe i udał się klatką
schodową za żoną i córką na parking osiedlowy. Cała trójka dotarła do niego i
zajęli miejsce w nim. Pan Witold nastroił radio na swoją ulubioną stację i
ruszył z miejsca. Ola siedząc na tylnej kanapie skusiła się jeszcze na ciastko
takie jak ciastko francuskie posypane sezamem oraz torcik zbożowy od jej
zdaniem najlepszego producenta tych łakoci jakim jest ich producent Dr Gerard,
które to pani Krystyna wzięła z sobą. Mieli oni do przejechania kilkanaście
kilometrów bo ich ciocia miała przypłynąć do sąsiedniego dużego miasta. Ruch na
ulicy był mały więc do nabrzeża reprezentacyjnego dotarli szybciej jak myśleli
z zaparkowaniem samochodu też nie mieli problemu. Pan Witold wziął z domu
lornetkę i teraz dał ją Oli aby ta mogła oglądać jak też statek przypływa. Ola
wzięła ją w dłonie i przyłożyła do oczu, zaczęła ją wodzić po widnokręgu ale
jakoś jeszcze nie mogła dostrzec statku , którym to ma przypłynąć ich krewna.
Sama zaś powiedziała, że muszą trochę poczekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz