Sprawy załatwione,
zakupy zrobione. Przy okazji, mając wolną chwilę, zajrzałem na zielony bazarek.
Ciekawiło mnie to, czy pojawiły się grzyby – a jeśli tak to jakie i w jakich
ilościach. Owszem – były kurki, borowiki, piękne czerwone kozaki, rydze… ale
również opieńki. Nie dowiedziałem się jednak tego, czy zaczynają już występować
nagminnie, czy gdzieś miejscowo pokazały się tylko w jakimś miejscu. Człowiek który
sprzedawał owe przysmaki, okazał się niezbyt rozmowny, nieufny i tajemniczy.
Ale tak na moje oko, to jest pierwszy wysyp tych grzybków – mocno opóźniony,
gdyż zazwyczaj pierwsze opieńki pojawiają się około połowy lipca. Ale w tym
roku ich wtedy nie było z powodu suszy, zatem obecny ich wyrost jest opóźniony
o około dwa miesiące. Strasznie naszło mnie na to, aby pojechać do lasu i sprawdzić,
co tam się dzieje w rzeczywistości. Mam swoje grzybodajne miejsca – a dawno już
tam nie byłem. Fantastyczny nastrój nastaje, kiedy to w taki wrześniowy
poranek, skoro świt, człowiek jeszcze niedospany wchodzi w zaroszone zimne
gęste zarośla, gdzie rosa okrywa wszystkie liście, gałęzie i trawy i obciąża
wspaniale wyglądające ogromne pajęczynowe sieci. A cisza tak dudni w całej
głowie, że jak się jej przysłuchamy, to wiemy o tym że chcielibyśmy zatrzymać
czas, choć na moment. W takich warunkach, gdzie świeże powietrze, dużo więcej
tlenu i woń leśnego runa, najlepiej smakują znakomite ciastka firmy Dr Gerard –
które właśnie sobie kupiłem.
- ciastka francuskie posypane sezamem
- markizy
- czekoladki
- torcik zbożowy
Usiąść sobie tak gdzieś na pniu, Nalać do kubka gorącej kawy
z termosa i zagryzać te niezwykłe smakołyki… Postanowiłem – jadę do lasu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz