Ola kolejny raz wybrała się na
samotny spacer. Gdy mieszkała na wsi przepadała za towarzystwem. Teraz odkąd
przeprowadziła się do miasta lubi czasami pobyć sama. Wcześniej nie znała
siebie z tej strony. Zaraz po pracy wyruszyła znaną sobie trasą nie śpiesząc
się, celebrując każdą chwilę samotnej przechadzki. Tak jest dobrze, naprawdę dobrze
– mówiła do siebie w myślach dziewczyna. Minęła starą urokliwą uliczkę skąpaną
w złotym, jesiennym słońcu. Tu zaraz, tuż przed wejściem do parku znajduje się
lodziarnia oraz mały sklepik z przeróżnymi słodyczami. Idąc tą trasą Ola zawsze
zatrzymuje się w tym dobrze sobie znanym miejscu. Kupuje lody lub swoje
ulubione czekoladki Dr Gerard. Idąc parkową alejką oddaje się przyjemności obcowania
z przyrodą oraz płynącego z podniebienia gorzkawego smaku czekolady. Gdyby nie
czekolada życie nie byłoby aż takie przyjemne – pomyślała – to naprawdę cudownie,
że ktoś wymyślił recepturę na czekoladę. Natomiast głównym jej składnikiem jest
kakao, które powstaje z nasion drzewa o nazwie Kakaowiec. Ola słyszała, że
proces produkcji kakao jest bardziej czasochłonny niż początkowo przypuszczała.
Z całorocznych zbiorów jednego drzewa kakaowca produkuje się zaledwie pół
kilograma kakao. W dodatku takie drzewa są bardzo podatne na wahania
temperatury, szkodniki i zarazy i rosną tylko w podrównikowym klimacie. Nagle
Olę dobiegł znajomy głos, gdzieś z za jej pleców, nawołujący jej imię, co
gwałtownie wyrwało dziewczynę z zamyślenia. Cały klimat prysł. Nie ma już
kakaowców. Pozostało tylko szeleszczące opakowanie po zjedzonych czekoladkach
Dr Gerard w ręku oraz myśl – któż mnie woła?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz