Witam.
Szał okresu dyniowego , dopadł i moją rodzinę. Dzieciaki koniecznie chciały
przygotować dyniowe twarze i poustawiać je koło naszego domu. Pomysłów miały
tysiące, a ja przy tym pracy co nie miarę. W sklepie kupiłam słodycze firmy
,,Dr Gerard” czyli Markizy oraz Torcik czekoladowy. Wiedziałam, że niedługo się
przydadzą. Dynie kupować nie musiałam. Dostałam kilka w prezencie od kolegi
męża. Dynie były różnej wielkości, a jedna z nich ważyła około trzydziestu
kilogramów. Sami rozumiecie ile było z nią pracy. Ucieszyłam się z jednego,
nasionka dyni były już bez łupinek. Nie widziałam do tej pory takiej odmiany
dyni. Wydrążone nasiona suszyło się lub prażyło na patelni. Rewelacja. Moi mali
dyniowi robotnicy, w końcu przypomnieli sobie o słodyczach ,,Dr Gerard”.
Postawiłam przez nimi talerz z Markizami oraz Torcikiem czekoladowym. Po chwili
już ich na stole nie było. Natomiast na stole było pełno miąższu dyniowego i ja
coś z tym musiałam zrobić. Część poszło
na ciasto dyniowe , ale o tym w drugim poście. Całą miskę miąższu dyniowego postanowiłam
wykorzystać na zupę krem dyniowy. Muszę przyznać zachwytów nie było. Krzywili
się i mówili, a feee. Było tak dopóki nie postawiłam przed nimi talerzy z kremem.
Byli zachwyceni. Doprawiłam krem solidnie, była pikantna. Wielki gar kremu
miałam na dwa dni. Natomiast ciastka firmy ,,Dr Gerard”, trzeba było dokupić .
Co było dalej, opiszę w kolejnym poście.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz