Ferie
zimowe, to już drugi tydzień. Jak co roku, któreś z moich dzieci zachorowało. Tym
razem Marysię rozłożyła grypa. Weekend był ciążki, gorączka, ból głowy, wymioty
itd. Jednak w pierwszym tygodniu uczestniczyła w półkoloniach zorganizowanych w
jej szkole. Program tych zajęć jest bardzo interesujący, wyjazdy, wycieczki do:
kina, basen, kręgielni, bawialni, parku trampolin oraz producenta słodyczy. Niestety
to nie „dr Gerard”, mieszkamy na Kujawach, więc to trochę za daleko na
wycieczkę dla pierwszoklasistów. Szkoda może przywiozłaby zapas moich
ulubionych wafelków. Marzyły mi się Pryncypałki – wafelki w czekoladzie albo
draże. W moim mieście od zawsze produkuje się krówki oraz wyroby czekoladowe. I
właśnie tam zaplanowano wycieczkę. Marysia nie interesowała się, dokąd jadą. Ważne
było, że będą słodycze. Gdy wróciła do domu, widzieliśmy po jej buzi, że wizyta
się udała. Była cała umorusana a jej rękawy były po łokcie czekoladowe. Dlaczego?
Ponieważ mieli okazję delektować się płynną czekoladą i zjadać świeżutkie
batony. Jednak nie tylko wcinali tam słodkości, mieli również zajęcia
teoretyczne. Uczyli się jak rozpoznawać gatunki czekolady, czym charakteryzuje
się czekolada wysokiej, jakości? Najważniejsze, co wyciągnęła to, to że nie
najważniejszy jest kształt ani nadzienie. Tylko kolor, który powinien być im
ciemniejszy tym lepszy. Ponieważ zawiera więcej miazgi kakaowej. Te blade
zawierają więcej tłuszczu, masy mlecznej itp. Ta ciemna nazywana gorzką zawiera
do 70 procent miazgi kakaowej w porównaniu mleczna nie przekracza 50 procent. Kolejną
różnicą jest temperatura przygotowywania czekolady ta gorzka ma wyższą między
28,9 – 30,5 stopni. Innych parametrów nie zakodowała, bo i po co? Dla niej
ważniejsze były wafelki w czekoladzie i figurki czekoladowe niż jakieś dane
techniczne. Rozumiem ją w stu procentach. Czy jedząc to, co lubimy,
zastanawiamy się ile procent czegoś tam włożyli? Czy zastanawiamy się czy nie
kupić kolejnego opakowania?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz