czwartek, 23 marca 2017

Kretowisko.

Kretowisko.

Pogoda na chwilę poprawiła się. Tomek z Filipem rozpoczęli porządki w garażu. Ja razem z Ewą wykorzystałyśmy przebłyski słońca na przygotowanie jej ogrodu do wiosennych siewów. Zgrabiłyśmy pozostałości po zimie, jakieś resztki zbrązowiałych liści i zupełnie nowe, świeżo wyryte kopce kretów. Nie chciało mi się wierzyć, że aż tyle tego może być na jednym kawałku ziemi. Podobno to niechybny znak nadejścia wiosny. Ewa kupiła jakieś preparaty zapobiegające drążenia tuneli przez krety, ale ja jestem sceptyczna. One zawsze znajdą sposób i miejsce, aby kopać kolejne tunele. Rozgrabiłam powstałe już kopce. Ewa w te miejsca powtykała kupione pałeczki z preparatem odstraszającym. Spulchniona ziemia pachniała deszczem i wiatrem. Obie nieludzko zmęczone, brudne jak dzieci, poszłyśmy  rozebrać się z tych uwalonych ziemią ciuchów do pokoiku przylegającego do garażu. Z trudem zdjęłam z nóg zabłocone kalosze. Teraz tylko gorący prysznic i już czuję się jak wracają mi siły witalne. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko kubka gorącej herbaty z kwiatów lipy i przepysznych słodyczy z firmy Dr Gerard. Ja przywiozłam ulubione wafelki Zosi i mafijne choco. Jestem pewna, że Ewka także przygotowała coś pysznego. Wiem, że często korzysta z przepisów ze strony deseroteki Dr Gerarda. Tym razem zrobiła karpatkę dla leniwych. Smakowała jak zawsze wybornie. Po sporej porcji smacznego ciasta zmęczenie gdzieś się ulotniło, a obolałe mięśnie rozluźniły się. Mogłyśmy spokojnie, bez wyrzutów sumienia oddać się babskim ploteczkom. Psy zajęte zabawą z Zosią przestały żebrać przy stole jedzenie. Panowie w tym czasie rozpalili ogień w kominku i przygotowali kolację. Pełen wrażeń dzień dobiegł końca. Nastał spokojny, uroczy wieczór w towarzystwie rodziny i przyjaciół. Wszyscy zasłużyliśmy na relaks i wypoczynek.

       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz