Kretowisko.
Pogoda na chwilę poprawiła się. Tomek z Filipem
rozpoczęli porządki w garażu. Ja razem z Ewą wykorzystałyśmy przebłyski słońca
na przygotowanie jej ogrodu do wiosennych siewów. Zgrabiłyśmy pozostałości po
zimie, jakieś resztki zbrązowiałych liści i zupełnie nowe, świeżo wyryte kopce
kretów. Nie chciało mi się wierzyć, że aż tyle tego może być na jednym kawałku
ziemi. Podobno to niechybny znak nadejścia wiosny. Ewa kupiła jakieś preparaty
zapobiegające drążenia tuneli przez krety, ale ja jestem sceptyczna. One zawsze
znajdą sposób i miejsce, aby kopać kolejne tunele. Rozgrabiłam powstałe już
kopce. Ewa w te miejsca powtykała kupione pałeczki z preparatem odstraszającym.
Spulchniona ziemia pachniała deszczem i wiatrem. Obie nieludzko zmęczone, brudne
jak dzieci, poszłyśmy rozebrać się z
tych uwalonych ziemią ciuchów do pokoiku przylegającego do garażu. Z trudem
zdjęłam z nóg zabłocone kalosze. Teraz tylko gorący prysznic i już czuję się
jak wracają mi siły witalne. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko kubka gorącej
herbaty z kwiatów lipy i przepysznych słodyczy z firmy Dr Gerard. Ja
przywiozłam ulubione wafelki Zosi i mafijne choco. Jestem pewna, że Ewka także
przygotowała coś pysznego. Wiem, że często korzysta z przepisów ze strony
deseroteki Dr Gerarda. Tym razem zrobiła karpatkę dla leniwych. Smakowała jak
zawsze wybornie. Po sporej porcji smacznego ciasta zmęczenie gdzieś się
ulotniło, a obolałe mięśnie rozluźniły się. Mogłyśmy spokojnie, bez wyrzutów
sumienia oddać się babskim ploteczkom. Psy zajęte zabawą z Zosią przestały
żebrać przy stole jedzenie. Panowie w tym czasie rozpalili ogień w kominku i przygotowali
kolację. Pełen wrażeń dzień dobiegł końca. Nastał spokojny, uroczy wieczór w
towarzystwie rodziny i przyjaciół. Wszyscy zasłużyliśmy na relaks i wypoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz