sobota, 18 marca 2017

Pomoc ciastek w ciężkim wyborze


   Miałem kilka opcji do wyboru… Pierwsza – zapisać się i czekać przez tydzień na wizytę. Druga – zgłosić się na SOR, ale tam też są koszmarne kolejki a na dodatek, to nie wiadomo czy zostanę w ogóle przyjęty. Trzecia – zamówić wizytę domową, ale mój lekarz ma ich już ich sporo zapisanych i prawdopodobnie moją przełoży dopiero na następny tydzień. Czwarta możliwość – iść rano do przychodni, aby stanąć w kolejce i załapać się na wolne „okienko”. Piąta – pójść zaraz do przychodni i czekać do końca w poczekalni z nadzieją, że lekarz mnie jeszcze zechce przyjąć, ale ta  opcja jest beznadziejna, bo doktor ma na liście już ponad stu pacjentów a z pół setki z kwitkiem odesłał do domu. Możliwość szósta – pójść gdzieś prywatnie. Siódma – leczyć się samemu. I tak mógłbym jeszcze wymyślać dalsze możliwości… Jednak ze wszystkich – może ze trzy są mniej więcej realne na to, że mógłbym w ramach ubezpieczenia, dostać się do lekarza. Siedziałem przy stole i rozważałem te najbardziej realne możliwości. Infekcja chyba jednak postępowała, bo jakoś ciężko było mi się skoncentrować. Odruchowo sięgnąłem po zwierzaki maślane – znakomite ciastka produkowane przez firmę Dr. Gerard - których kilka jeszcze znajdowało się na talerzyku. Po zjedzeniu ich wszystkich nieco się ożywiłem. Zapewne było to skutkiem szybkiego dostarczenia energii mózgowi, który do prawidłowej pracy potrzebuje odpowiedniej ilości glukozy. Miałem w swoich zasobach jeszcze torcik zbożowy – a ten nie dość że jest świetny w smaku, to zawiera dodatkowo sporo witamin! Po zjedzeniu go, od razu mogłem myśleć bardziej logicznie. Szybko wybrałem opcję nr 4 – czyli poranne stanie w kolejce do okienka w przychodni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz