wtorek, 21 marca 2017

Sen o pysznych ciastkach




   Budzik nastawiłem sobie na czwartą. Czułem się okropnie, ale początkowo nie mogłem zasnąć. Katar okropnie lał mi się z nosa, gardło miałem opuchnięte, suchy kaszel również dokuczał tak, że bolało mnie dosłownie wszystko. I jeszcze gorączka! Grypa… Może ptasia – albo świńska! Sąsiadka mówiła, że jak nie fruwam, ani nie kwiczę, to jeszcze nie jest ze mną tak źle! Fruwać to jeszcze nie próbowałem… Mógłbym spróbować z balkonu, ale na razie wolę nie ryzykować! Lecz co do kwiczenia – to już prawie, prawie… Przed snem Gabrysia zrobiła mi specyficzną gorącą herbatę – z cytryną, goździkiem, imbirem, zielem angielskim, cynamonem i pieprzem. A ja jeszcze wziąłem sobie do tego łyżkę tymianku z miodem, później mocno ciepły prysznic. Poczułem się po kąpieli znacznie lepiej i zaraz zasnąłem. Śniły mi się dziwne rzeczy. Że w dawnej mojej pracy montowaliśmy jakieś nowoczesne urządzenia. I że w końcu zrobiliśmy sobie przerwę na drugie śniadanie, bo wszyscy byliśmy głodni – a jeden z kolegów zawsze mówił, że jak się jest głodnym to trzeba coś zjeść, bo wtedy nie myśli się o pracy, tylko o jedzeniu! Każdy zaczął jeść – wszyscy ciastka Dr. Gerard. Tyle że każdy z nas miał inne. Ja jadłem – swój ulubiony - torcik zbożowy. Staszek miał wafelki. A kierownik – jak na szefa przystało – pryncytorcik. Obudziłem się cały mokry, pięć minut przed budzikiem. Jak na zagrypionego, czułem się nawet nieźle. Jednak postanowiłem twardo, że zrobię wszystko według wcześniejszego planu. Zebrałem się, sprawdziłem dokumenty, wrzuciłem do saszetki paczkę ciastek - zwierzaki maślane – i wyszedłem. Za dziesięć minut stałem już w kolejce… Byłem drugi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz