Robiło się coraz
jaśniej. W większości tak pochłonięci byliśmy rozmowami, że nawet nie
spodzialiśmy się kiedy minęła siódma. A o tej godzinie właśnie, otwierane są
drzwi przychodni. W tym celu przychodzi ochroniarz, wyłącza alarm i otwiera
całą przychodnię. Wtedy można wejść do środka, usiąść w ciepłym miejscu i
czekać dalej – jeszcze pół godziny, kiedy panie rejestr antki rozpoczną zapisy.
Ochroniarz który przyszedł otworzyć przychodnię, najpierw był w sklepie tuż
obok. Pewnie był głodny, albo poszedł kupić sobie jakąś zachciankę. W ręce
trzymał paczkę ciastek. To były Witam Ciastka na dzień dobry – świetne produkty
firmy Dr. Gerard! Widać że chłop ma niezły gust, bo produkty tej znakomitej firmy,
to przecież klasa sama w sobie. Po wejściu do środka poczułem zmęczenie. Od
kiedy się obudziłem, minęło już nieco ponad trzy godziny. Choroba również była
dodatkowym czynnikiem przyczyny zmęczenia. Ale najbardziej osłabiło mnie ciepłe
powietrze wnętrza przychodni. Po tym jak usiadłem sobie w przytulnym miejscu,
zamknąłem oczy i chyba nawet przez moment straciłem świadomość – po prostu
przysnęło mi się. Wydawało mi się że z Gabrysią siedzimy sobie w jakiejś
kawiarni, pijemy dobrą kawę i jemy świetne ciastka. Kiedy się ocknąłem,
zaskoczony byłem całą tą sytuacją jaka w rzeczywistości mnie otaczała. Przez
moment nie miałem pojęcia gdzie jestem. Widziałem przed sobą okienko
rejestracji a w nozdrza wdzierał się przyjemny zapach kawy. Panie rejestr antki
właśnie uruchomiły zapisy. Na biurku obok filiżanek z niezwykle aromatyczną
kawą, miały fantastyczne ciasteczka – pryncytorcik, torcik zbożowy oraz zwierzaki
maślane. Ślinka pociekła mi na ich widok. Zaraz zostałem zarejestrowany, lecz
lekarz przyjmował dopiero od dziesiątej. Dobrze że do domu mam tylko 50 metrów,
bo natychmiast poszedłem i również zrobiłem sobie kawę – a do niej zaserwowałem
sobie takie pyszne ciastka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz