Smutna wiadomość.
W przykrych dla nas okolicznościach spotkaliśmy się z
rodziną. Zmarł mój dziadek. Co prawda doczekał sędziwego wieku w całkiem dobrym
zdrowiu, ale jak mówi mój brat „na coś trzeba umrzeć”. Uczestnictwo w takich
rodzinnych zlotach jest dla mnie złem koniecznym. Z jednej strony wszechogarniający
smutek po stracie kogoś bliskiego, z
drugiej strony nadarzająca się okazja do spotkania z dawno niewidzianą
rodzinką. Najważniejsze jednak jest oddanie ostatniej posługi zmarłemu. Towarzyszenie
mu w jego ostatniej drodze na tym świecie. Potem zostają nam tylko wspomnienia
i modlitwa. Na moją prośbę, na szarfie dołączonej do wiązanki kwiatów był
wypisany złotą czcionką napis „Płomień zgasł, ale w nas nigdy nie przestanie
płonąć. Dziękujemy”. Tak wielu rzeczy nauczył nas dziadek, tak wiele miłych
wspomnień z dzieciństwa łączy się z jego osobą… Teraz odszedł w spokoju,
otoczony miłością rodziny. Po ceremonii pogrzebowej rodzina i przyjaciele udali
się na poczęstunek do pobliskiej restauracji. Dopiero późnym popołudniem kilka
osób dołączyło do naszego grona w domu. Na tę smutną okazję przygotowałam
sernik na zimno z tęczowych galaretek z biszkoptami według przepisu ze strony
deseroteki Dr Gerarda. Ten sernik robiłam już kilka razy i zapewniam jest
znakomity. Nowością dla mnie było przygotowanie z pryncypałkami kokosowymi musu
czekoladowego z kokosową niespodzianką. Ten przepis również znajduje się na
stronie deseroteki Dr Gerarda. Z myślą o dzieciach wysypałam na miseczkę
zwierzaki maślane, a na talerzyku ułożyłam w kształcie wachlarza mafijne choco.
Nie znam dzieciaka, który by się nie skusił na słodycze z firmy Dr Gerard.
Spokojne rozmowy, wspomnienia różnych sytuacji z życia dziadka, w których bardzo często uczestniczyliśmy,
towarzyszyły nam do końca dnia. Z poczuciem straty, żalu udaliśmy się na
spoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz