Jeszcze nie
zdążyłem się przebrać po tym całym mokrym spacerze, jak zadzwonił telefon. To
Grzesiek – pewnie nudzi mu się w domu po pracy i chce sobie pogadać… Z Grześ to
fajny przyjaciel. Tyle że zainteresowania mamy całkiem inne. Opowiada o tym co
robi, jak robi i dlaczego to robi… Często szuka u mnie przeróżnych porad,
stawiając mnóstwo różnych pytań… Przeważnie nie potrafię odpowiedzieć na żadne
z nich! Ale zazwyczaj to jest tak, że Grzesiek dzwoni do mnie z problemem, zadaje
pytania, sam sobie na nie odpowiada a później dziękuje mi za pomoc. Skoro teraz
dzwoni, to albo chce sobie – ot tak – pogadać… Albo potrzebuje jakiegoś „wolnego
słuchacza” aby rozwiązać jakiś problem. Kiedy odebrałem, to zorientowałem się
że Grzesiek coś je. Powiedziałem mu – „smacznego”. Na co podziękował i
powiedział że zajada ciastka. Dobre ciastka – kremisie – Dr. Gerarda. To
rzeczywiście muszą być bardzo dobre – odpowiedziałem.
Grzesiek – podobnie
jak większość – bardzo lubi ciastka produkowane przez firmę Dr. Gerard. W
większych ilościach spożywa je wówczas, kiedy jest podekscytowany. W tle
usłyszałem szelest opakowania, czyli prawdopodobnie chwytał kolejne ciasteczko.
Zapytałem go czy coś się stało… Odpowiedział że po tych dwóch dniach ciągłej
ulewy, strumyczek który przepływa obok niego – wylał. Sąsiedzi pompują wodę z
piwnic, ale u Grześka nic na szczęście się nie stało, tylko dzięki temu że
założył sobie w piwnicy specjalny system odwadniający! W głosie Grześka słychać
było satysfakcję – jak zawsze zresztą, kiedy wyjdzie cało z opresji… Zanosiło
się więc, na dłuższą pogawędkę, bo musiałem wysłuchać wszystkiego – co, jak, dlaczego
tak się stało. I że gdyby wszyscy wokół posłuchali Grześka, to teraz mogliby
gwizdać na wszystko! Wziąłem do ręki paczkę krakersów, które kupiłem przed
chwilą na spacerze, włączyłem cicho radio, usiadłem na kanapie – i zagryzając
sobie smaczne ciasteczka, zamieniłem się w słuch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz