Przypadkowe spotkanie.
Wracając z pracy po drodze podjechałam do jednego z super
marketów. Robiąc tam zakupy zatrzymałam się na dłużej przed regałem ze
słodyczami z firmy Dr Gerard. Dokładnie przyglądałam się kolorowym opakowaniom ciasteczek. Nie
mogłam się zdecydować, które z nich
wybrać. Wiedziałam, że jak kupię więcej niż dwa opakowania wyśmienitych
zwierzaków wielo zbożowych to i tak wszystkie zjem. Łudziłam się, że może te nie są takie kaloryczne i
mogę jeszcze dorzucić maślane herbatniki Scooby Doo. Mój słodki dylemat
przerwał znajomy głos dochodzący gdzieś z boku. Sklepową alejką szła młoda
kobieta, pochylała się do małej dziewczynki. Usłyszałam fragment rozmowy.
Kobieta tłumaczyła rezolutnej pięciolatce, że Kremisie to dwa czekoladowe misie
wypełnione puszystym kremem śmietankowym, które spotkały się na chrupkim herbatniku. Tak
powstały Kremisie. Ciasteczka uwielbiane przez małych łakomczuchów za swój smak
i misiowy charakter. Byłam pod wrażeniem profesjonalizmu odpowiedzi. Podeszły razem
do półek z ciasteczkami. Dopiero wtedy rozpoznałam dawno niewidzianą koleżankę
z akademika. Obie byłyśmy jednakowo mile zaskoczone spotkaniem. Basia
przedstawiła mi swoją córeczkę Marcelinkę. Dziewczynka grzecznie się przywitała
i poprosiła o ciasteczka. Z sympatią przyglądałam się dziecku, które wkłada do
koszyka upragnione ciasteczka z firmy Dr Gerard. Zaproponowałam, abyśmy poszły
do małej kafejki, która mieściła się na terenie marketu. Tam mogłyśmy swobodnie
poplotkować, wymienić się informacjami dotyczącymi naszych wspólnych znajomych.
Wiadomości było sporo, tych zaskakujących i tych zwyczajnych. Marcelinka tym
czasem zjadła jedno opakowanie ciasteczek , wypiła kubek gorącej czekolady i
zajęła się układaniem kieszonkowych puzzli. Dwugodzinne spotkanie dobiegło
końca i żal było się rozstać. Wymieniłyśmy się numerami telefonów i obiecałyśmy
sobie pozostanie w kontakcie. To był miły dzień i przeurocze spotkanie. Jednak
życie sprawia nam niespodzianki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz