Opowiadałem
Grześkowi o moich obserwacjach ptaków, sięgając co chwilę po smakowitości Dr.
Gerarda. Grzesiek siedział sobie, w odległości 10km w linii prostej ode mnie,
słuchając tego co opowiadam, również zagryzając dobroci firmy Dr. Gerard.
Poziom wody w strumyku opadł do bezpiecznego poziomu, to mój sympatyczny kolega
uspokoił się już całkowicie. Teraz on chciał mi coś ciekawego opowiedzieć, lecz
stwierdził, że to sam muszę zobaczyć, bo rzecz jest arcyciekawa i muszę to
zobaczyć osobiście. Nadmienił jedynie, że sprawa dotyczy najpospolitszych
ptaków w naszym mieście. Próbowałem dowiedzieć się od niego coś więcej, ale był
tajemniczy. Ciekawiło mnie to, co tam takiego ciekawego ten mój sympatyczny
kolega zaobserwował… Pora była już mocno popołudniowa, to też zapytałem, czy
musi to być dziś – czy też może być kiedy indziej… Grzesiek odpowiedział mi, że
tak naprawdę, to najlepiej – skoro świt! Zaproponował abyśmy przyjechali wraz z
Marcysią jeszcze dziś, że z Andzią zrobią na wieczór coś dobrego do jedzenia i
picia, że będzie okazja do tego aby spotkać się i pogadać – pośmiać się… A
jutro z rana, wstaniemy i po obserwujemy co nieco. Dobry pomysł i bardzo
chętnie na niego przystałem. Nie byłem pewny tylko tego, jak na taki zwariowany
spontan zareaguje moja żona… Aktualnie nie było jej w domu, ale zaraz po tym
jak wróciła, to podjąłem temat. Ku mojemu zaskoczeniu, z Marcysią dogadaliśmy
się bez najmniejszych problemów. Kłopot sprawiło nam natomiast to, jakie mamy
wybrać ciastka! No bo – jak ja chciałem takie, to Marcysia inne… I odwrotnie! W
końcu „krakowskim targiem” – kupiliśmy i te co chciała żona – i te co ja
chciałem. A były to takie:
- krakersy classic
- maślane herbatniki Scooby Doo
- zwierzaki maślane
- zwierzaki wielozbożowe
- kremisie
Andzia z Grześkiem coś z tego zrobią, bo zaglądają często na
„deserotekę” ze strony www.DRGERARD.eu/ -
a tam jest przepisów bez liku! Kiedy dotarliśmy, to przyjaciele na nas czekali
już z niecierpliwością!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz