środa, 23 listopada 2016

Dialog przy ciastkach Dr. Gerard




   Mieszkamy od siebie w odległości około dziesięciu kilometrów, na przeciwległych skrajach miasta. Grzesiek w bardzo malowniczo położonej dzielnicy, gdzie jest bardzo dużo zieleni i spokoju. Jego domek stoi na u podnóża górskiego pasemka, pokrytego mieszanym – liściasto iglastym laskiem. Teren jest już płaski i dlatego czasem – choć na szczęście ostatnio bardzo rzadko – grozę budzi malutki strumyczek, szerokości do 2m, który przepływa kilkadziesiąt metrów od jego domku. Grzesiek ma papiery przewodnika PTTK. Jego „specjalność”, to góry – od Bieszczadów po Beskidy. Gadane ma jak przekupka na rynku! W zwykłej rozmowie bardzo często przytacza przeróżne ludowe powiedzenia oraz przysłowia. Nieraz zdawałoby się, że jego opowieści są przynudzające, ale jeśli wsłucha się w sens tego co mówi, to zawsze przyznaję, że jego opowieści są wielką mądrością. Andzia – żona Grześka – często naśmiewa się ze swojego męża i uprzedza to o czym zaraz będzie opowiadał. Jest przy tym sporo śmiechu! W ogóle to Grzesiek jest bardzo interesującym człowiekiem, oraz niezwykłym przyjacielem i dobrym człowiekiem.

   Siedziałem sobie tak na tej kanapie i słuchałem, co tam ten Grzesiek opowiada… Ciastka już się zaczęły się kończyć, aż skończyły się całkiem. Na szczęście w torbie miałem zapasowy zestaw innych produktów firmy Dr. Gerard. Sięgnąłem do środka – pierwsze „pod rękę” wpadły mi znakomite wręcz - zwierzaki wielozbożowe. Usiadłem z powrotem na kanapie. Kolega Grzesiek chciał teraz, abym ja coś opowiedział… Bateria zaczęła mi w telefonie padać, to podłączyłem ją do ładowania… Opowiadałem koledze o tym, jak obserwowałem ptaki i co z tych obserwacji wywnioskowałem. Teraz mojemu kumplowi skończyły się ciastka. Również poszedł poszukać sobie jakichś… Znalazł - maślane herbatniki Scooby Doo. Teraz zadowolony Grzesiek zamienił się w słuch – a ja zacząłem opowiadać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz