piątek, 18 listopada 2016

„Dr Gerard z cebulą za pan brat”


Od kilku lat, w całej Polsce, na wsiach, producenci cebuli najmują ludzi do obierania jej, aby ją sprzedać. Wtedy idzie ona prosto do przetwórni, do chłodni.

Znajoma ze wsi również podjęła się obierania, co prawda niewielki dochód na początek, ale jak się wprawi to można zarobić. Któregoś dnia zaprosiła mnie do pomocy, gdyż musiała tego dnia nadrobić zaległości z kilku dni.

Postanowiłem wypróbować swoje umiejętności w obieraniu cebuli. Dzień wcześniej kupiłem KRAKERSY CLASSIC i ZWIERZAKI WIELOZBOŻOWE Dr Gerarda, aby mieć czym poczęstować w pracy.

Rano ubrałem się ciepło, wziąłem mały, wygodny nóż i na 8:00 rano stawiłem się u pani  Teresy. Z niedowierzaniem, ale i zadowoleniem, otworzyła bramę i poszliśmy do stodoły. Usypana była już duża sterta cebuli i stanowiska do obierania również były już uszykowane.

Początek był naprawdę trudny, ale dość szybko rozkręciłem się i nabrałem wprawy.

Po dwóch godzinach pani Teresa oznajmiła, iż robimy sobie przerwę na kawę i zaprasza nas do domu na coś słodkiego. Właśnie wtedy przypomniałem sobie o CIASTKACH Dr Gerarda w plecaku.

Gdy usiedliśmy przy stole, pani Teresa podała prześlicznie prezentujący się deser, zrobiła kawę i postawiła talerzyki. Ja wyjąłem z plecaka ZWIERZAKI WIELOZBOŻOWE i KRAKERSY CLASSIC, aby urozmaicić słodkie MENU. Zaczęliśmy delektować się deserem i pani Teresa nie wytrzymała i pochwaliła się skąd wykopała takie pyszne cudo, a był nim „Przekładaniec z kremem masła orzechowego”.

Okazało się, iż tym samym sprawcą deseru był Dr Gerard tyle, że z przepisów w Deserotece na stronce Dr Gerarda. Po tak słodkiej uczcie nie bardzo nam chciało się wracać do stodoły. Pocieszyłem się tym, że w plecaku miałem jeszcze solidną porcję CIASTEK Dr Gerarda i nawet cebula nie była taka straszna, jak ją malują!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz