środa, 30 listopada 2016

Wspomnienia przy ciastkach




   Uliczka o tej porze była bardzo spokojna. Samochody jeździły nią rzadko, może co 5-6 minut jakiś przejechał… Gawrony – ale kawki też – skakały po dachu wiaty, trawniku, chodniku i jezdni… Brały w dziób orzechy i siadały jak najwyżej na drzewie. Następnie spuszczały je na jezdnię lub betonowy chodnik. Kiedy się rozbiły, to wydziobywały zawartość ze środka. A jak się nie rozbiły, to ponownie brały je w dziób – i tak do skutku. Siedzieliśmy we czwórkę przy oknie i obserwowaliśmy to zjawisko z wielkim zainteresowaniem. Podobnie jak ptaki, które rozkoszowały się swoimi smakołykami – tak my wszyscy sięgaliśmy po ciastka wyprodukowane przez firmę Dr. Gerard. I również zjadaliśmy je ze smakiem. Wszystkie z nich były wyjątkowo wyborne!

- krakersy classic
- maślane herbatniki Scooby Doo
- zwierzaki maślane
- zwierzaki wielozbożowe
- kremisie

Wszystkie z nich bardzo nam smakowały. Andzia włączyła radio. Podawali prognozę pogody. Było pogodnie, ale chłodno. Tak miało być przez najbliższych kilka dni. Grzesiek się ucieszył z tego powodu, bo zaplanował sobie że wybierze się w Pieniny. Mówił że Bieszczady i Pieniny właśnie, to najpiękniejsze polskie góry jesienią! W swoim życiu na Trzech Koronach był 114 razy – to i bardzo chętnie wybierze się po raz 115! Zaczął opowiadać o swoich najciekawszych wyprawach i odwiedzonych miejscach. I o przygodach! Na przykład, jak to w pienińskim wąwozie „Homole” zastała go burza. Wtedy był tam z wycieczką i nawałnica połamała drzewa. Narobiła takiego spustoszenia, że dopiero strażacy utorowali im drogę i mogli wrócić do Szczawnicy, zziębnięci i przemoczeni. Albo jak z żołnierzami szedł na Trzy Korony – i nie mógł im dotrzymać kroku, to oni poszli szybko, zaliczyli szczyt i wrócili do gospody, a on w swoim tempie również zaliczył szczyt i po godzinie dotarł do nich. Było tych wspomnień jeszcze więcej… Czas jednak podążał nieubłaganie. Trzeba było zbierać się do domu. Z Andzią i Grześkiem umówiliśmy się, że wybierzemy się wspólnie na tę wycieczkę w góry. Grześkowi właśnie o to chodziło, aby nas na nią namówić – czego nie musiał robić 2 razy. Podziękowaliśmy za zaproszenie i niespodzianki. Wróciliśmy z Marcysią do domu, aby przygotować się na jutrzejszą wyprawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz