Zbliżało się
południe. Pies jak oszalały biegał [po mieszkaniu i sapał jakby coś w niego
wlazło. Rzadko tak się zachowuje jak dziś. Albo trzeba będzie odwiedzić
weterynarza, albo wyczuł coś na korytarzu, albo zobaczył z balkonu jakiegoś
zwierzaka i się podekscytował. Nie chciało mi się wstawać, bo przeglądałem
ciekawą stronę przez Internet. Ale Czort – tak się właśnie nazywa nasz pies –
ciągle biegał. Od drzwi wejściowych do mnie, trącał mnie pyskiem w kolano i z
powrotem dreptał do drzwi wejściowych. Nie dał mi nawet zjeść moich ulubionych
słodyczy Dr Gerard, które jak spożywam, to powoli delektuję się nimi, bo
niezwykle pieszczą moje podniebienie. Zerknąłem za okno – pogoda była taka że –
za przeproszeniem – psa by nie wygonił… A ten Czort, ciągnie mnie gdzieś w tą
jesienną pluchę! Gdyby miał trochę rozumu w tym swoim pustym łbie, to by wlazł
do legowiska i spałby jak borsuk. Ale takiemu przecież nie wytłumaczy… Głupie
to takie, jak krowa! Albo ciele raczej… No nic – szybko zjadłem dwie czekoladki
Pasja, wskoczyłem w buty, wrzuciłem wiatrówkę - i wyszliśmy. Czort wypadł z
mieszkania jak z strzała! Pobiegł do góry jak oszalały i zatrzymał się przed
drzwiami sąsiadów, piętro wyżej. Chyba zrozumiałem co jest grane… Pewnie
pojawiła się jego największa oblubienica – Fiolka. Rozpoczęły się niezwykłe
psie jęki, po obu stronach. Myślałem że Czartowi odpadnie ogon, bo tak okropnie
nim machał, że jak podszedłem do niego, to po uderzeniu nim w łydkę, poczułem
ból. Za moment z owego mieszkania, wyszła kaszląca córka sąsiadki. Jak się
okazało, właśnie jadła pyszne ciastko - ciastka Jungle - nowy produkt Dr Gerard,
kiedy w tym czasie Fiolka zaczęła żałośnie jazgotać. Właścicielka chciała
zareagować, ale zrobiła to niefortunnie i skończyło się na szczęście na
strachu. Dla mnie szczęśliwy finał całej sytuacji był taki, że dowiedziałem się
o nowym produkcie firmy Dr Gerard.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz