Witam w to
piękne wrześniowe południe. Właśnie kończy się pierwszy tydzień szkoły. Moja „pirszoroczna”
córeczka jest zachwycona. Ma nową koleżankę i siedzi z nią w ławce. Muszę pamiętać
zapakować dla obu słodycze na drugie śniadanie. Znów muszę przeszukiwać regały
w sklepie w poszukiwaniu przysmaków „dr Gerard”. Ostatnio w ręce wpadły mi
krakersy Artur solone i cebulowe. Były bardzo dobre, jednak moja księżniczka
woli czekoladki lub wafelki. Na tym nie koniec zmian, postanowiła zakończyć
karierę piłkarską i zacząć trenować nowy sport. Akrobatyka to jej nowe hobby. Robienie
mostków, gwiazd, szpagatów i innych ewolucji zajmuje jej większość wolnego
czasu. Byłem z nią na treningu, od samego patrzenia rozbolał mnie kręgosłup. Trener
od pierwszych chwil pokazał, kto rządzi na Sali gimnastycznej. Tempo, jakie
narzucił było bardzo szybkie. Moja kochana wykonywała wszystkie figury: pająk,
bocian, jaskółka, mostek, szpagat itd.. Nie wiedziałem, że mam tak sprawną
gimnastyczkę. W trakcie treningu uśmiech nie schodził z jej buzi, była
zachwycona. Gdy wracaliśmy zapytała czy mamy coś do jedzenie, bo jest głodna
jak wilk. Znalazłem jeszcze jeden torcik zbożowy, na chwilę wystarczyło. W domu
szybka kąpiel potem kolacja. Nie przestraszyło jej to, że treningi są trzy razy
w tygodniu. Mama i tata będą dzielili się obowiązkami, każde będzie z jednym
dzieckiem na zajęciach sportowych. Spotykać będziemy się dopiero w domu przy
kolacji. Najważniejsze by dzieci miały ruch fizyczny, by nie siedziały przed
ekranami. I by wyrosły na zdrowych, wysportowanych ludzi.
Ps. Tomek
nadal gra w piłkę nożną. Ale to temat na kolejny wpis.
Pozdrawiam L K
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz