Kilka
dni temu pożegnaliśmy stary rok. Nastał młodziutki rok 2019. Pierwszy raz
witaliśmy go na świeżym powietrzu. Przed północą wyszliśmy przed blok, aby
obejrzeć fajerwerki. Na imprezie sylwestrowej towarzyszyli nam znajomi i
słodycze „dr Gerard”. Dopiero początek stycznia a moje dzieciaki planują już
ferie zimowe. Szkoły w moim mieście zaczynają je za tydzień. Ciekawe czy śnieg,
który pada od rana utrzyma się kilka dni? I czy w czasie wolnym od zajęć
uczniowie będą mogli iść na górkę albo lodowisko. Czy będą spędzać czas w domu
i zjadać Pryncypałki – wafelki w czekoladzie. Dla mnie mogłoby być tak jak
dziś. Lekki mróz, sypie śnieg a droga ze szkoły do domu zajęła godzinę. Nie mamy
tak daleko, tylko Marysia lepiła bałwana. Nie była osamotniona w tym zajęciu,
rywalizowała z trzema koleżankami z klasy. Koło placówki oświatowej mamy duży
plac zieleni. Śniegu spadło tyle, że starczyłoby na dziesięć Olafów. Po córkę
poszedłem przygotowany, z domu zabrałem dużą marchew na nos i duże i małe
guziki. Z małych zrobimy guziki bałwanowi a z dużych będą oczy. Kiedyś kapelusz
robiono ze starego garnka. Teraźniejsze bałwany mają gołe głowy. Gdy wszystkie
pary rękawic były przemoczone, postanowiliśmy wrócić do domu. Córki założyły
rękawiczki rodziców, a ja miałem ciastka pełnoziarniste po jednym dla każdego. Tylko
tyle, ponieważ nie wiedziałem ilu nas będzie się bawiło na śniegu. Każdy z
twórców nadał imię swojemu dziełu. Nasz był Olaf jak w bajce, była Zuza i
Kulka. Pod koniec tej zabawy zacząłem odczuwać zimno i ogromną ochotę na kawę, więc
bardzo szybko wracaliśmy do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz