Trudno wyczuć do czego by można podpiąć zaistniałą sytuację.
Otóż kilka dni temu, bardzo dawna i dobra znajoma miała bardzo zły dzień. Od
samego rana prześladował ją pech, a o dziwo nie był to 13, a już na pewno nie
piątek.
Od kilku dni była na zwolnieniu chorobowym z powodu rwy
kulszowej i któregoś dnia z samego rana pokłóciła się z mężem. Na domiar złego,
około południa zadzwoniła szefowa ze sklepiku na targowisku z zapytaniem kiedy
będzie mogła wrócić do pracy, ponieważ nie ma kim obsadzić kiosku na tymże targowisku
i czy jest aż tak chora, żeby nie przyjść do pracy.
Po trudnej rozmowie z szefową, wpadła w chandrę, nie wiedzieć
dlaczego, zadzwoniła do mnie, aby pogadać i wtedy właśnie zaproponowałem jej
spotkanie.
Tradycyjnie, idąc w gościnę biorę ze sobą pakiecik SŁODYCZY
Dr Gerarda, tym razem też tak zrobiłem. Zazwyczaj kupuję takie CIASTKA jak:
ZWIERZAKI MAŚLANE i KREMISIE, a to na wypadek gdyby akurat były dzieci, ale
również na wygląd zewnętrzny, gdyż mają w sobie coś, trudno nawet określić co,
również i w tym przypadku, do którego spieszyłem były pożądane.
Na spotkaniu opowiedziała mi wszystko od początku, wylała
wszystkie żale i niewiele wskazywało na poprawę nastroju. Wtenczas
przypomniałem sobie, iż w plecaku mam CIASTKA Dr Gerarda i poprosiłem Magdę, aby
zrobiła kawę, bo z przyjemnością wypiję w jej towarzystwie. Tym bardziej, że
miałem w plecaku ZWIERZAKI MAŚLANE I KREMISIE.
Tyle było gadania, a tu wystarczyło jedno spojrzenie na
stolik i jak ręką odjął! O smaku już nie wspomnę.
Czasami tak niewiele potrzeba, aby troski i smutki dnia
prysnęły jak bańka mydlana za sprawą Dr Gerarda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz