poniedziałek, 17 czerwca 2019

Klapy na oczach



   Maja wracała z pracy i chciała w jak najszybszym czasie znaleźć się w domu. W korku który tarasował niemal całe miasto spędziła prawie godzinę. Po godzinie szesnastej było już dość gorąco i Klima w samochodzie pomagała – ale wysuszając powietrze w kabinie pojazdu, nasilała efekt pragnienia. A tu – jak na złość – nigdzie w zasięgu ręki nie można było znaleźć ani kropli wody… Mozolnie metr po metrze Maja sunęła się do obranego celu, którym był jej dom. Kiedy była już na ostatnim skrzyżowaniu, postanowiła zadzwonić do Tomka, aby ten zrobił jej najlepszą na świecie lemoniadę z szałwią, melisą i lodem. Lemoniada którą robi Tomek, smakuje Mai najbardziej – zwłaszcza w takim momencie kiedy język jest taki suchy, jak sandał na pustyni… Tomek jednak nie odbierał połączenia od swojej żony… Kiedy Maja zadzwoniła ponownie – i dalej bezskutecznie, zaczęła się denerwować. A to z powodu myśli, że może coś się stało, to znowu że mąż ma gdzieś daleko jej wydzwanianie do niego. Z trudem znalazła odpowiednie na parkingu. To poszukiwanie zajęło również kilka minut. Kiedy wyszła z samochodu, buchnęło na nią gorące powietrze. Oblały ją siódme poty, ale pożytek tego był taki, że zlizała słony pot z ramienia, zwilżając choć w minimalnym stopniu język. Przed wejściem do bloku stało kilkoro dzieci, które trzymały w swoich rękach różnorakie smakowite słodycze – zwłaszcza ciastka firmy Dr Gerard:
- Pryncypałki
- biszkopty Juppi!
- ciastka wielozbożowe Vit’am- markizy Mafijne
Z powodu natłoku myśli, nawet nie dostrzegła tego że wszystkie dzieci churkiem życzyły jej miłego dnia. W kilka sekund później była już w mieszkaniu, które zastała puste. Ponownie zadzwoniła do Tomka, lecz usłyszała jedynie dzwonek telefonu leżącego na fotelu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz